Sprawa dotyczyła strażaka ochotnika z belgijskiego miasta Nivelles, który pracuje również w przedsiębiorstwie prywatnym. W 2009 r. Rudy Matzak Matzak wniósł powództwo przeciwko Nivelles, domagając się odszkodowania za obowiązki, które wykonywał w trakcie pełnienia dyżuru domowego. Jego zdaniem dyżur ten traktować jako czas pracy.
Rozpoznający sprawę w postępowaniu apelacyjnym sąd pracy w Brukseli (Belgia) postanowił zwrócić się do Trybunału Sprawiedliwości z pytaniem, czy czas dyżuru domowego objęty jest definicją czasu pracy w rozumieniu prawa Unii.
W wydanym dzisiaj wyroku Trybunał wyjaśnił, że okres dyżuru, który pracownik zmuszony jest pełnić w miejscu zamieszkania w połączeniu z obowiązkiem stawienia się w miejscu pracy w ciągu ośmiu minut od wezwania pracodawcy – który to obowiązek znacząco ogranicza możliwość skupienia się pracownika na innych sprawach – należy traktować jako „czas pracy".
Trybunał przypomniał, że decydującym czynnikiem przy kwalifikowaniu danego okresu jako „czas pracy" w rozumieniu dyrektywy jest to, iż pracownik jest zobowiązany do fizycznej obecności w miejscu wyznaczonym przez pracodawcę i do pozostawania w jego dyspozycji, tak aby w razie potrzeby niezwłocznie mógł przystąpić do wykonywania odpowiednich zadań.
- W niniejszej sprawie wydaje się, że R. Matzak nie tylko musiał być osiągalny w trakcie dyżuru. Był też zobowiązany, po pierwsze, do stawiania się na wezwanie pracodawcy w ciągu ośmiu minut, a po drugie, zmuszony do fizycznego przebywania w miejscu wyznaczonym przez pracodawcę – wskazał TSUE.