Ostrzej oceniają zdolność kredytową klientów, nie przyznają im kredytów za wszelką cenę.

Pytanie dlaczego: czy w obawie przed konsekwencjami ze strony Komisji Nadzoru Finansowego (od wielu miesięcy upominała niektóre banki, że zbyt optymistycznie oceniają możliwości swoich klientów), czy jednak banki nauczyły się na swoich błędach, że klient w kłopotach, to także problem dla nich?

Trudno ocenić ich motywacje, ale analitycy finansowi są zgodni: o kredyt hipoteczny mimo najniższego wskaźnika WIBOR w historii jest coraz trudniej. Eksperci Lion's Banku wyliczają, że modelowa rodzina zarabiająca 5 tys. zł netto miesięcznie pożyczy dziś na mieszkanie o 103 tys. zł mniej niż przed rokiem. Teraz dostałaby od banku 357 tys. zł. Oznacza to, że jeśli rok temu ktoś mógł kupić w Warszawie trzypokojowe mieszkanie, dziś – chcąc kupić lokum za pieniądze pożyczone z banku – może zostać właścicielem dwóch pokoi.

Z analiz Domu Kredytowego Notus wynika, że są takie banki, którym do niedawna wystarczał miesięczny dochód na osobę 300 zł. Dziś oczekują trzy razy wyższego.

Właściwie to dobrze, bo dzięki temu klient jest bezpieczniejszy, nie może zadłużyć się ponad miarę. Jednakże część osób została wykluczona z rynku. Pewnie zasilą rynek najmu, który kusi coraz niższymi czynszami.