Jeszcze dwa lata temu pisano o nim pod etykietami: narkotyki, alkohol, romanse oraz potężne drajwy, które wprawdzie zachwycały ekspertów, ale nie były przepustką do sławy. Budził też zakłopotanie oficjeli PGA Tour – talent golfowy miał widoczny, lecz brać przykład z Dustina Johnsona – nie bardzo się dawało.
Urodził się w miejscowości Columbia w Południowej Karolinie. Rodzice, Kandee i Scott Johnsonowie rozwiedli się, gdy syn chodził do liceum. Został z ojcem, instruktorem golfa w lokalnym klubie (Mid Carolina Club w Prosperity). Tata wkrótce stracił tę pracę, ale wcześniej przez kilka lat woził małego Dustina na driving range i nauczył podstaw gry. Potem dobrze spisywali się trenerzy szkolni w Myrtle Beach i uczelniani (Coastal Carolina University), którzy dali Johnsonowi solidne sportowe wykształcenie.
Z wychowaniem bywało jednak różnie. Nastoletni Dustin w 2001 roku wylądował nawet krótko za kratkami, gdyż był w grupie pięciu chłopaków zamieszanych w rabunek z użyciem broni. Oskarżyciel twierdził, że Johnson miał kupować naboje do pistoletu, z którego padły śmiertelne strzały, skończyło się na zapłaceniu części odszkodowania za kradzież i pełnym uniewinnieniu kilkanaście lat później.
Pierwsze lata kariery zawodowej DJ-a były całkiem udane, został profesjonalistą w końcu 2007 roku, zdobył kartę PGA Tour na 2008 roku po dobrym turnieju kwalifikacyjnym (tzw. Qualifying School) i w pierwszym pełnym roku kariery wygrał pierwszy turniej. Wkrótce przyszły następne zwycięstwa. Do trzydziestki – aż siedem.
Jeśli coś mu zarzucano, to brak opanowania i względnie liczne, głupie wpadki w decydujących chwilach prestiżowych turniejów, z wielkoszlemowymi włącznie. Amerykańscy komentatorzy golfa bywali okrutni pisząc że ma „cement zamiast mózgu", że najtrudniejszą rzeczą jaką czytał były napisy na spryskiwaczu, albo pytali, czy nie zapomni, że turniej ma cztery, nie trzy dni, lub czy nie pomyli trzonka grabi w piaskowym bunkrze z flagą w dołku.