Bardzo źle się stało, że kilka lat temu ekshumacja w Jedwabnem została przerwana. Należało ją przeprowadzić za wszelką cenę do końca. Decyzja o tym, by nie kontynuować tych prac, tak naprawdę spowodowała, ta sprawa nie została wyjaśniona. I będzie zawsze wracała, dopóki badania do końca nie będą przeprowadzone – powiedział Krzysztof Szwagrzyk, wiceprezes IPN podczas wideoczatu „Ekshumacje. Kto już ma swój grób, a kto jeszcze czeka...".
Jego zdaniem śledztwo powinno zostać podjęte, a prace w Jedwabnem wznowione.
Wypowiedź tę można byłoby zbagatelizować, tyle że wypowiedział ją wiceprezes IPN, uchodzący za guru prac poszukiwawczych w Polsce.
Wprawdzie zaraz inny przedstawiciel kierownictwa instytutu, Mateusz Szpytma, starał się łagodzić jej wymowę, przypominając, że „decyzja dotycząca śledztwa w sprawie zbrodni w Jedwabnem nie należy do prezesa IPN, lecz do prokuratora generalnego", ale jakiś absmak został.
Tym bardziej że prokuratura IPN na razie nie ma podstaw do wznowienia postępowania. Przypomnijmy, że pion śledczy IPN przeprowadził i zamknął kilkanaście lat temu śledztwo w sprawie tej zbrodni. Prokurator ustalił, że 10 lipca 1941 r. w Jedwabnem dokonano masowego zabójstwa nie mniej niż 340 Żydów. „Zasadne jest przypisanie Niemcom, w ocenie prawnokarnej, sprawstwa sensu largo tej zbrodni. Wykonawcami zbrodni, jako sprawcy sensu stricto, byli polscy mieszkańcy Jedwabnego i okolic – mężczyźni, w liczbie co najmniej około 40" – napisał w uzasadnieniu do umorzenia śledztwa prokurator Radosław Ignatiew. Ofiary (wśród nich dzieci) zamknięto w stodole, którą oblano naftą i podpalono.