Od tygodnia trwa konkurs projektów memoriału w Kuropatach, który wreszcie postanowiły zbudować białoruskie władze. Konkurs potrwa tylko miesiąc. Do 1 maja Ministerstwo Kultury ma zdecydować, jak będzie wyglądał pomnik ofiar represji stalinowskich. Białoruski prezydent ze wskazaniem sprawców ma jednak problem.
– Jedni mówią, że rozstrzeliwał tam Stalin, inni uważają, że rozstrzeliwali tam też faszyści. Jaka jest różnica, kto i kogo rozstrzeliwał? – mówił Aleksandr Łukaszenko kilka dni temu. – Trzeba upamiętnić tych ludzi, którzy zostali niewinnie zabici – dodał.
Wiele wskazuje na to, że tę wypowiedź białoruski resort kultury potraktował dosłownie. „Kompozycja i wykonanie plastyczne pomnika ma zostać poświęcone pamięci wszystkich niewinnych ofiar w historii Białorusi XX wieku" – czytamy w opublikowanym przez ministerstwo dokumencie.
Zdaniem białoruskiego filozofa i intelektualisty Waliancina Akudowicza utworzenie pomnika w Kuropatach nie jest najważniejsze. – Najbardziej istotne jest to, by nazwa tego memoriału była zgodna z prawdą historyczną. Wrzucenie ofiar mordów stalinowskich w Kuropatach do jednego worka ze wszystkimi rozmaitymi ofiarami XX wieku jest przestępstwem – mówi „Rzeczpospolitej" Akudowicz. – Ta wielka nieprawda byłaby hańbą dla ludzi, którzy tam leżą, ponieważ padli oni ofiarą konkretnej ideologii i konkretnych sprawców – dodaje.
Temat Kuropat powrócił do przestrzeni publicznej na Białorusi, gdy w lutym młodzież przez kilka tygodni broniła tego miejsca przed budową centrum biznesowego. To dzięki nim budowa została wstrzyma, a Łukaszenko polecił upamiętnić Kuropaty, „by nikt nie uprawiał tam polityki". Inicjatorem obrony był Zmicer Daszkiewicz, który od kilkunastu dni znajduje się w areszcie KGB. Wraz z innymi ponad dwudziestoma osobami jest oskarżany o „zorganizowanie masowych zamieszek". Wśród nich znalazł się też Siarhej Palczeuski, który przykuł się w Kuropatach kajdankami do ciężarówki i przeleżał kilka godzin na zamarzniętej ziemi.