Kazimierz Nowak, pasjonat podróży i fotografowania, zmuszony przez los i wielki kryzys do poszukiwania pracy, postanowił szukać szczęścia i dochodu, pozwalającego na utrzymanie rodziny w zawodzie korespondenta.
4 listopada 1931 roku wyrusza z Boruszyna do Poznania, następnie pociągiem do Rzymu, dalej rowerem do Neapolu, a następnie statkiem przez Morze Śródziemne. 26 listopada staje na Czarnym Lądzie. Na wysłużonym, 7 letnim rowerze, rusza na południe. Wyjeżdża z Trypolisu na odległy o kilkanaście tysięcy kilometrów Przylądek Igielny.
Podróżuje samotnie. Czasem odwiedza wioski tubylców, aby kupić żywność. Poznaje ludy zamieszkujące na trasie jego włóczęgi. Towarzyszy mu dźwięk tam-tamów przekazujący informacje o dziwnym przybyszu. Wieści z Europy o wybrykach faszystów czy wielkim kryzysie docierają do niego jedynie jak echa prawdziwych informacji i wydają się bez znaczenia na tym wielkim kontynencie. W cieniu namiotu spisuje swoje obserwacje i spostrzeżenia, które później przekazuje żonie zajmującej się kontaktami z gazetami publikującymi jego opowieści. Za pieniądze uzyskane z honorariów utrzymuje rodzinę. Nowak przy ogromnym szacunku dla ludzi i wrażliwości na piękno przyrody, niezwykle krytycznie ocenia zwyczaje kolonialne Europejczyków w Afryce. Nie popiera też polskich ambicji kolonialnych, być może dla tego Liga Morska i Kolonialna nie udziela mu wsparcia.
30 kwietnia 1934 roku osiąga południowy kraniec kontynentu. Mimo ataków malarii i ciągłego braku pieniędzy do domu postanawia wrócić inną drogą, oczywiście samotnie. W drodze powrotnej traci rower, który nie zniósł trudów podróży i rozpadł się. Niespodziewanej pomocy udziela mu mieszkający w Gumuchab Polak, Mieczysław Wiśniewski, który darowuje mu konia. Następne 3000km Kazimierz Nowak spędził w siodle. Dzięki uprzejmości kolejnych Polaków z kowboja znowu staje się cyklistą, by na rowerze osiągnąć brzegi rzeki Kassai i zostać marynarzem na pokładzie łodzi, którą nazwał Poznań I. Traci ją w kataraktach i zostaje piechurem. Kilkaset kilometrów pieszo i kolejna marynarska przygoda. W Lulua kupuje nową łódź, nazywa ją Maryś i po dwóch miesiącach samotnej żeglugi, we wrześniu 1935r., dociera do Leopoldville (obecnie Kinszasa).
Francuskie władze nie pozwalają mu samotnie pokonać Sahary. Nowak musi sformować karawanę, która zabierze odpowiedni zapas wody. Następnych pięć miesięcy spędza na grzbiecie dromadera, a ostatnie 1000km znowu na rowerze. W listopadzie 1936 roku kończy liczącą ponad czterdzieści tysięcy kilometrów podróż. Zdążył do domu na święta - w nocy z 22 na 23 grudnia 1936 roku w Zbąszyniu przekracza granicę niemiecko-polską.