#RZECZoBIZNESIE: Sławomir Łoboda: Polską firmę stać na otworzenie salonu w Londynie

Wszyscy byliśmy dumni z tego, że polska firma otwiera salon w Londynie, że nas na to stać i robimy to z dużą pompą. To była duża satysfakcja. – mówi Sławomir Łoboda, wiceprezes LPP, gość programu Pawła Rożyńskiego.

Aktualizacja: 30.11.2017 14:43 Publikacja: 30.11.2017 13:38

#RZECZoBIZNESIE: Sławomir Łoboda: Polską firmę stać na otworzenie salonu w Londynie

Foto: tv.rp.pl

Niedawno otworzyliście wielkie salony Reserved w prestiżowych, ale kosztownych lokalizacjach w Londynie i Berlinie. Było warto?

Jesteśmy zadowoleni z pierwszych rezultatów. A sklepy te wiążą się z szerszą strategią LPP, która polega na tym, że budujemy Reserved jako markę globalną i chcemy otwierać salony w stolicach mody. Londyn to stolica mody europejskiej. Przez Oxford Street przemieszcza się 120 mln ludzi rocznie. Jednym z elementów otwierania tych sklepów jest budowa świadomości marki Reserved jako marki globalnej. Tu na pewno osiągnęliśmy sukces. Otwarciu salonu w Londynie towarzyszyło ogromne zainteresowanie mediów brytyjskich i europejskich. Było nam bardzo miło, kiedy widzieliśmy 100 różnych informacji prasowych w najważniejszych brytyjskich dziennikach.

Lokalni Polacy, których jest tam bardzo dużo, też to zauważyli?

Tak. Na otwarciu spotkaliśmy Polaków i mówili, że są dumni. Zaprosiliśmy na otwarcie 70 pracowników LPP i ok. 30 podwykonawców. Wszyscy byliśmy dumni z tego, że polska firma otwiera salon w Londynie, że nas na to stać i robimy to z dużą pompą. To była duża satysfakcja.

Ustawiają się kolejki klientów?

Są kolejki w godzinach szczytu. Anglicy są zresztą przyzwyczajeni do stania w kolejkach. Dzisiaj ten sklep realizuje cele sprzedażowe troszeczkę powyżej oczekiwań.

Które miasta za granicą macie teraz na celowniku?

Szukamy poważnie salonu w Paryżu, oczywiście na Polach Elizejskich, i w Mediolanie. To są dwie lokalizacje najbardziej prestiżowe. Niestety pozyskanie lokalu w tych lokalizacjach jest bardzo trudne. Jesteśmy jednak cierpliwi.

Tyle, że czynsze są tam astronomiczne.

Oczywiście. Trzeba mieć jednak świadomość, że lokal w Londynie będzie miał sprzedaż liczoną w setkach milionów złotych. To rekompensuje nam czynsz i pozwala LPP nauczyć się grać w innej lidze. Dzięki temu salonowi pozyskamy wiedzę jak lepiej obsługiwać klienta i dostarczać towary. To jest wartość dodana dzięki, której LPP będzie lepiej funkcjonować.

Kiedy będziemy mogli zobaczyć salony w Paryżu i Mediolanie?

Pozyskanie takiego lokalu to 2-5 lat. Niestety kolejka jest długa, a chcemy mieć najlepszą lokalizację. W handlu detalicznym najważniejsza jest lokalizacja, zwłaszcza jeśli mówimy o dużych flagowych salonach. Daje obrót i prestiż. Zdecydowaliśmy się na budowę salonów flagowych po to, żeby nasi klienci z dwudziestu paru krajów zobaczyli, że Reserved jest marką globalną. Ta strategia się sprawdza. Widzimy ogromną satysfakcję klientów ze wszystkich krajów. W szczególności z Bliskiego Wschodu, który jest destynacją zakupową. Oni mają poczucie, że jeżeli jesteśmy w Londynie, to jest to prestiżowa marka.

Podjęliście bardzo ambitne działania. Nie lepiej jest jednak przejąć lokalną, znaną markę zamiast wchodzić ze swoją i ryzykować, że się nie przyjmie?

Mamy doświadczenia zarówno w przejmowaniu Marek, jak i kreowaniu własnych. Przejęliśmy kiedyś House i Mohito, a stworzyliśmy od podstaw Sinsay. Dzisiaj jesteśmy na takim etapie rozwoju handlu detalicznego, że musimy skupić się na ofercie i dostarczeniu klientowi to, czego oczekuje w bardzo szybkim czasie.

Potrzebujecie oddechu, żeby nabrać sił do dalszej ekspansji zagranicznej?

Nie potrzebujemy oddechu. Naszą ambicją jest wchodzenie do nie więcej niż 3 krajów rocznie, ale nie mniej niż jednego. W przyszłym roku będzie to Kazachstan, Izrael i Słowenia. Izrael będziemy realizowali z naszym partnerem franczyzowym.

Czy e-commerce to teraz kluczowy kierunek rozwoju?

Jak mówimy, że ambicją LPP jest uzyskiwać dwucyfrowe wzrosty rok do roku, to będziemy realizować poprzez otwieranie sklepów stacjonarnych, ale też bardzo dynamiczny rozwój e-commerce. Wydaje się nam, że zwycięzcami będą ci, którzy je połączą. Przykładem są Alibaba czy Google, liderzy rynku internetowego, którzy albo już otwierają sklepy stacjonarne, albo za chwilę je otworzą. My chcemy się skupić na e-commerce poprzez dostarczanie najlepszych rozwiązań funkcjonalnych dla klientów, ale połączeniu tego ze sklepami stacjonarnymi, żeby dla klienta kanał nie miał znaczenia. Zamawiam w internecie, odbieram w sklepie, zamawiam w sklepie, odbieram w domu. Wszystkie najnowocześniejsze rozwiązania, które klient będzie oczekiwał będą dostępne w LPP.

Jaka część sprzedaży to już zagranica?

50 proc. i będzie rosła. Otwieramy dużo więcej salonów za granicą niż w Polsce.

Musicie inwestować w logistykę, magazyny. To duże obciążenie dla firmy.

Tak. Planujemy otworzyć nowy magazyn. Mamy kilka alternatywnych lokalizacji gdzieś w Polsce. Otworzyliśmy dedykowany magazyn tylko dla e-commerce w Polsce w okolicy Strykowa, gdzie zatrudniamy 500 osób. Rozważamy otwarcie magazynów logistycznych tylko dla e-commerce na południu Europy - w Rumunii albo na Węgrzech. Musimy otworzyć, z uwagi na czasy dostaw, magazyn w Wielkiej Brytanii oraz w Moskwie. To są ogromne inwestycje.

Wychodzicie z outletów. Dlaczego?

Zmieniliśmy gruntownie model sprzedażowy i powiedzieliśmy, że prowadzimy taką politykę sprzedaży, żeby możliwie wszystkie towary miały sprzedaż w sklepach stacjonarnych.

Jaki będzie dla firmy 2018 r.?

Będzie dobrym rokiem. Jesteśmy po 2 latach przystosowywania LPP do zmieniającego się modelu w sprzedaży detalicznej. Mamy obecnie 800 projektantów. Szefem projektantów Reserved jest Japończyk. Mamy Brytyjczyka, Francuza, Chińczyka. Podobnie skupiamy się na zatrudnieniu wielu informatyków. Obecnie mamy 150, chcemy mieć ich 500. Połączenie kanału e-commerce ze stacjonarnym wymaga wdrożenia wielu nowych technologii.

Śmiejemy się w zarządzie, że LPP z firmy modowej stanie się firmą technologiczną. To dobrze, bo będziemy mieli w Polsce firmę, która będzie wdrażała najnowocześniejsze technologie na świecie.

Końcówka tego roku już wskazuje, że nasze kolekcje są bardzo ciepło przyjęte przez klientów, więc przyszły rok powinien być tylko lepszy.

Co jest kluczowe w prowadzeniu takiego biznesu?

Oczywiście łańcuch logistyczny jest ważny, ale dzisiaj krytyczny jest produkt. W dobie urządzeń mobilnych, klient ma możliwość natychmiastowej konfrontacji jakości oferty. Z badań wynika, że 70-80 proc. ludzi wybiera produkty w internecie, więc on musi być najbardziej atrakcyjny.

Mamy świadomość, że logistyka jest elementem przewagi konkurencyjnej. Rozwiązania IT również.

Mówi się teraz o fast fashion i ultra fast fashion. Liczy się tempo.

Mamy modele, które dostarczamy bardzo szybko, w 1-3 miesiące. Jak widzimy, że pewien model jest hitowy, to jesteśmy w stanie domówić określoną partię, żeby jeszcze w danym sezonie przyjechał.

Nie lepiej zainwestować w fabrykę w Polsce zamiast sprowadzać towary z Azji? Byłoby szybciej.

My i konkurenci mają tzw. podstawę. Stanowi ona 70 proc. całego asortymentu. To będzie produkowane tam, gdzie jest najtaniej. Natomiast podjęliśmy decyzję o przesunięciu znacznej części produkcji do Polski i krajów ościennych. Mohito produkuje już ok. 40 proc. w Polsce. Będziemy z roku na rok zwiększać produkcję w Polsce.

Problem z lokowaniem produkcji w Polsce jest taki, że nie ma komu zlecać tej produkcji. Brak szwaczek, brak wykwalifikowanych zakładów, które spełniałyby nasze oczekiwania jakościowe i ilościowe. Nasze zamówienia to kilkadziesiąt tysięcy sztuk w jednym asortymencie.

Może przemysł odzieżowy w Polsce zacznie się powoi odradzać.

Mam nadzieję, że się do tego przyczynimy. Mamy ambicję, żeby pomóc temu rynkowi. Szkolimy projektantów, wspomagamy firmy, które z nami kooperują, dajemy im atrakcyjne kredyty, uczymy ich.

Współpracujemy ze stałymi podwykonawcami. To są firmy, które współpracują z nami po 30 lat. Zaczynali z nami budować pierwsze sklepy i oni byli zaproszeni przez nas do Londynu. Byli bardzo dumni, że budowali nasz pierwszy sklep 20 lat temu, który miał 90 mkw, a teraz budowali sklep w Londynie, który miał prawie 3 tys. mkw.

Zakaz handlu w niedzielę uderzy was mocno?

Nie jesteśmy z tego powodu szczęśliwi, natomiast traktujemy to jak kolejne wyzwanie biznesowe. Wyzwania powodują, że biznes musi się do nich dostosować i one są często szansą na sukces. Będąc liderem rynku musimy zatrudniać najlepszych ludzi. Za zatrudnianie uznaję stworzenie najlepszych warunków do pracy - nie tylko pensję, ale możliwość realizacji marzeń.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Niedawno otworzyliście wielkie salony Reserved w prestiżowych, ale kosztownych lokalizacjach w Londynie i Berlinie. Było warto?

Jesteśmy zadowoleni z pierwszych rezultatów. A sklepy te wiążą się z szerszą strategią LPP, która polega na tym, że budujemy Reserved jako markę globalną i chcemy otwierać salony w stolicach mody. Londyn to stolica mody europejskiej. Przez Oxford Street przemieszcza się 120 mln ludzi rocznie. Jednym z elementów otwierania tych sklepów jest budowa świadomości marki Reserved jako marki globalnej. Tu na pewno osiągnęliśmy sukces. Otwarciu salonu w Londynie towarzyszyło ogromne zainteresowanie mediów brytyjskich i europejskich. Było nam bardzo miło, kiedy widzieliśmy 100 różnych informacji prasowych w najważniejszych brytyjskich dziennikach.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Handel
Polacy pokochali diamenty. Jubilerzy zacierają ręce
Handel
Drożyzna zmienia gusta konsumentów w Polsce. Cena ma znaczenie
Handel
Koniec z alkoholem na stacjach benzynowych? Premier Tusk rozważa ten pomysł
Handel
Centra handlowe wreszcie mogą odetchnąć. Klienci wrócili na dobre?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Handel
Auchan opuścił Rosję. Wielki majątek francuskiej sieci oficjalnie kupił 23-latek