Plaga fałszywych faktur wysyłanych na adresy e-mail Polaków nie jest nowa. Przykładowo T-Mobile i UKE już 4 lata temu ostrzegały przed wiadomościami przychodzącymi z adresów podszywających się pod różowego (czy magentowego, jak kto woli) operatora. Cyberoszuści wybierają różny czas na rozsyłanie fałszywych faktur, ale zawsze liczą na to, że w pośpiechu ofiara chwyci haczyk i da się złowić.

Przykładowo, w ostatnim czasie w skrzynkach Polaków pojawiają wiadomości z adresów twoja_f@ktura.t-mobile.pl i obslugaPlatnosci1@t-mobile.pl na co zwróciła uwagę „Gazeta Wrocławska". Wpatrując się uważnie łatwo zauważyć, że adres nie jest prawdziwy, ale w pośpiechu łatwo przegapić, że e-mail nie przyszedł od operatora. Pół biedy, jeżeli ktoś wpłaci oszustom kwotę jakiej się domagają – w takich wiadomościach zazwyczaj jest też załącznik, którego otwarcie infekuje urządzenie i może sprawić, że przestępcy będą mogli przejąć dane do logowania do bankowości elektronicznej ofiary. Dlatego przy nawet najmniejszych wątpliwościach czy e-mail na pewno pochodzi od naszego operatora najlepiej skontaktować się telefonicznie z biurem obsługi (i odżałować parę złotych za rozmowę z konsultantem).

Fałszywe faktury to niejedyny sposób w który przestępcy próbują złowić dane logowania do banku czy pieniądze. W sieci pojawiają się też fałszywe bony do Biedronki sprzedawane rzekomo z 90 procentowym dyskontem. Oczywiście próba kupna kończy się na stronie fałszywych płatności internetowych – jeżeli ofiara poda dane logowania do swojego banku problemy dopiero się zaczną. W najlepszym wypadku oszuści podmienią kwotę przelewu, w najgorszym – dokładnie wyczyszczą konto. Dlatego warto pamiętać, że Biedronka (podobnie jak inne sieci handlowe) nie rozdaje bonów przez e-mail, a już na pewno nie rozdaje bonów o wartości 50 zł za 5 zł.

Przy okazji majówki uaktywnili się też znów oszuści liczący na to, że Polacy generalnie oddzwaniają na numer, który próbował się do nich dodzwonić i nie sprawdzają dokładnie czy jest to na pewno polski numer. W takiej sytuacji wybierają numery łudząco podobne do numerów polskich, stacjonarnych lub komórkowych. W majówkę atakowali z numerów zaczynających się od +881, czyli należących do globalnego systemu satelitarnego. Połączenie z takim numerem, który łudząco przypomina numery komórkowe nadawane przez polskich operatorów (np. +88189730351 – numer który próbował „złowić" jednego z naszych redaktorów) słono kosztuje – w sieci T-Mobile to prawie 11 złotych za minutę.

Dlatego zawsze należy patrzeć uważnie – kto dzwonił i kto wysłał wiadomość. Oraz nie wierzyć w darmowe (lub niemal darmowe) bony na zakupy w jakichkolwiek sieciach handlowych. Chyba, że znajdą się na oficjalnej stronie sieci.