Torba zaprojektowana pierwotnie dla aktorki i piosenkarki Jane Birkin to największy hit sprzedażowy francuskiego koncernu Hermes. Sprzedaż mogłaby być znacznie wyższa, ale rocznie na rynek trafia jedynie kilka tysięcy sztuk. W każdym butiku marki prowadzona jest lista zapisów, na torby trzeba czekać zależnie od lokalizacji nawet 2 lata.
Wszystko mimo astronomicznych cen Birkin – najtańsze modele to wydatek 6-7 tys. euro, najdroższe ze skór aligatora i złotymi elementami wykończeniowymi kosztują nawet grubo ponad 100 tys. euro. Dodatkowo powstały niezliczone edycje limitowane np. z postaciami z kreskówek Disney'a czy nieprodukowanymi już dzisiaj wariantami kolorystycznymi. Wszystkie torby powstają w 100 proc. ręcznie w zakładach Hermes na terenie Francji.
Jednak właśnie dlatego według serwisu Baghunter, zajmującego się sprzedażą rzadko spotykanych luksusowych akcesoriów podaje, że torby tego modelu zyskują średnio 14,2 proc. rocznie i to uwzględniając tempo inflacji.
Serwis przeanalizował ceny toreb na rynku wtórnym w okresie 1980-2005 r. W tym czasie inwestycje w złoto przyniosły stratę 1,5 proc., a wartość indeksu S&P 500 rosła średnio 8,7 proc. rocznie.
W najgorszym roku torby zyskiwały w tym okresie średnio 2,1 proc. – To nieprzemijalny symbol statusu dla ultra-bogatych. Jej atrakcyjność rośnie z powodu wysokich cen oraz limitowanego dostępu - podaje Baghunter.