Wyraźnie skończyły się już czasy, w których praca na kasie w dyskoncie była zdecydowanie przeciwieństwem szczytu marzeń. Odwiedzający jedną z placówek sieci Lidl dziennikarz ekonomiczny Gazety Wyborczej odkrył, że sieć kusi pensją, jak na handel detaliczny, rekordową.

Do pensji Lidl dorzuca bonusy pozapłacowe takie jak ubezpieczenie medyczne czy kartę Multisport. Podobnie jak Biedronka oferuje od razu umowę bez okresu próbnego (czy można wymagać lepszego dowodu na to, że sieci bardzo potrzebują rąk do pracy?). Wydawać by się mogło – 4050 zł to pensja marzeń.

Rzeczywistość jest jednak nieco mniej kolorowa – 4050 zł to pensja brutto, więc na rękę będzie to mniej (około 2,9 tys. zł). W dodatku pracownik osiągnie ją po dwóch latach pracy - chociaż Biuro Prasowe Lidl Polska nie zaprzeczyło, że taką stawkę można w warszawskich Lidlach dostać od razu, to również nie potwierdziło, by można było ją dostać wcześniej niż po dwóch latach pracy. A na początek Lidl oferuje standardowo 3550 zł brutto w dużej aglomeracji czyli w Warszawie.

Kolejnym zderzeniem z twardą rzeczywistością jest dla chętnych fakt, że Lidl, podobnie jak wszystkie sieci handlowe, najchętniej zatrudnia pracowników na części etatu. Większość ogłoszeń to oferty pracy na trzy czwarte lub pół etatu. Zazwyczaj i tak chętni mogą przepracować tyle godzin ile wynosi etat (czasami także ci którzy nie chcą też muszą), ale w przypadku urlopu i tak liczona jest stawka części etatu. Co nie zmienia faktu, że proponowane przez dyskonty stawki są wysokie.