Dokładnie 15 czerwca Lidl otworzy swoje pierwsze sklepy w USA. W ciągu pierwszego roku swojej działalności sieć planuje otworzyć sto placówek. Od samego początku niemiecki dyskont zamierza walczyć niskimi cenami, nawet o 50 procent niższymi niż u konkurencji. Może to być jednak trudne do osiągnięcia, bo konkurencja nie zasypia gruszek w popiele.

Konkurujący z Lidlem również w Europie Aldi zamierza w najbliższych latach zainwestować w USA kwotę 5 miliardów dolarów, z czego 1,6 mld w samą modernizację istniejących placówek. Docelowo sieć chce mieć 2500 sklepów w USA, co dałoby jej trzecie miejsce po sieciach Walmart i Kroger. Przebudowa ma poprawić doświadczenia amerykańskich konsumentów z marką Aldi, bo wielu z nich odstraszały małe sklepy z ciasnymi alejkami i nieznane im produkty marek własnych sieci. Po przebudowie sklepy mają być bardziej przejrzyste i z szerszymi alejkami, a koncentracja na świeżych produktach lepiej widoczna. Co ciekawe, podobne zmiany można zaobserwować w sklepach Aldi w Polsce.

Także Walmart poprawia wystrój sklepów, chcąc podnieść wygodę korzystania ze swoich placówek. W ostatnich latach podnosił też płace, próbując zmierzyć się z problemem podobnym do tego, z jakim zmierzają się polskie sieci handlowe. Bronią Walmart w walce z Lidlem mają być też dedykowane punkty odbioru zakupów, które niekoniecznie mają być wielkimi maszynami. Nie musi się to też wiązać z dużymi kosztami dla sieci, bo głośno było o planach Walmart, by pracownicy sklepów dostarczali zakupy klientom w drodze do domu.

Zarówno Aldi, jak i Walmart (oraz inne sieci obecne w USA) planują też dalsze cięcia cen, by ściągnąć do swoich placówek klientów. Bronią w tej walce są marki własne, ale również markowe produkty w niskich cenach. Walmart już domaga się od swoich dostawców obniżania cen. W ten sposób, wojna cenowa, którą mocno podkręciło swoim wejściem na ten rynek Aldi, zaostrza się jeszcze bardziej. Dla konsumentów, przynajmniej na razie, to znakomita wiadomość.