W gospodarczych działaniach pierwszy rok od zwycięstwa PiS w wyborach przyniósł dużo sprzeczności. Z jednej strony plan wicepremiera Mateusza Morawieckiego kładzie nacisk na oszczędzanie i inwestycje, z drugiej PiS uchwaliło sprzeczne z tym kosztowne wydatki socjalne, takie jak opiewające na 23 mld zł rocznie 500+.
Dużo się mówi o wspieraniu innowacyjnych gałęzi gospodarki, start-upach, produkcji pojazdów elektrycznych czy dronów, a równocześnie topi się miliardy złotych w nierentownych kopalniach węgla. I to kosztem wymagającej inwestycji energetyki.
Polski kapitał ma być podstawą rozwoju, ale politycy PiS nie stronią od retoryki mówiącej, że bogaci są źli i trzeba podnieść im podatki. Pensja minimalna wzrosła bardziej, niż żądały związki, co uderza w biznes.
Rząd chce większej roli państwa w gospodarce i faworyzuje swoje spółki kosztem prywatnych. Np. Narodowy Operator Mieszkaniowy będzie korzystał z przywilejów. Ale w efekcie działań PiS wartość giełdowych spółek Skarbu Państwa przez rok spadła o ok. 20 proc. To m.in. skutek obsadzania ich zarządów często przypadkowymi ludźmi, których symbolem stał się Bartłomiej Misiewicz. Nadzór nad spółkami Skarbu Państwa to jedna z największych porażek PiS, które zapowiadało wyższe standardy. Kolejne porażki to załamanie w inwestycjach publicznych (koleje, drogi) i osłabienie w prywatnych. W efekcie gospodarka spowolniła.
Mimo że premier Beata Szydło przed wyborami pokazywała teczkę z gotowymi projektami gospodarczymi, jej gabinet okazał się mało udolny. Przykładem były ślimaczące się prace nad podatkiem handlowym, które ośmieszały rząd. A na koniec i tak Bruksela powiedziała: stop.