Zdaniem Wanga od kilkunastu miesięcy rozkręca się spirala, która od dłuższego czasu jest poza kontrolą. - To największa bańka spekulacyjna w historii - przestrzega Chińczyk w wywiadzie dla CNNMoney.

Rząd sobie nie radzi

Wang dzisiejszą sytuację na rynku nieruchomości porównuje do ubiegłorocznego załamania na chińskiej giełdzie. Jego zdaniem problemem jest to, że rosną ceny w największych metropoliach Państwa Środka typu Szanghaj, Shenzhen czy Pekin. W tym samym czasie w mniejszych ośrodkach wiele nieruchomości stoi pustych, a ich ceny spadają. - Nie widzę dobrego rozwiązania tego problemu – mówi Wang Jianlin. - Rząd próbuje sobie z nim poradzić na różne sposoby, ograniczając na przykład akcję kredytową, ale żaden z nich nie działa. Capital Economics szacuje, że na koniec czerwca 2016 r. wartość bezpośrednich kredytów dla sektora nieruchomości w Chinach wyniosła blisko 3,6 bln dolarów.

Chińczycy stracili na giełdzie

„Bańka" jest w Chinach bardzo wrażliwym słowem po wydarzeniach na tamtejszej giełdzie w ubiegłym roku. Chińczycy lokujący swe pieniądze w akcje, do ostatniego momentu wierzyli, że rząd nie pozwoli na krach. Pierwsze tąpnięcie na giełdach nastąpiło na przełomie czerwca i lipca, kolejne w sierpniu 2015 roku i styczniu 2016 roku. W efekcie miliony Chińczyków straciły oszczędności życia.

Bańki także w USA i Londynie

Ze najsłynniejszą bańką spekulacyjną w tym wieku mieliśmy do czynienia w USA. Amerykańska Rezerwa Federalna, by podnieść gospodarkę z recesji w 2001 roku obniżyła stopy procentowe do bardzo niskiego poziomu (2 proc. w 2002 r.). Efekt? Kredyty stały się bardzo tanie, a ceny nieruchomości rosły, w niektórych miejscach rosły nawet 20 proc. w ciągu roku, Amerykanie inwestowali w domy, kredyty były dostępne nawet dla osób, które wcześniej nie miały zdolności kredytowej. W 2006 r. ceny nieruchomości zaczęły jednak spadać. Tylko w latach 2006-2008 domy w USA staniały o 35 proc., a działki nawet o połowę. O możliwej bańce spekulacyjnej na rynku nieruchomości mówi się obecnie także w przypadku Londynu. Szwajcarski bank UBS obliczył, biorąc pod uwagę relacje pomiędzy cenami londyńskich nieruchomości i wysokością czynszu za najem a przeciętnymi dochodami mieszkańców brytyjskiej stolicy, że w Londynie mamy do czynienia z największą na świecie bańką spekulacyjną w sektorze nieruchomości. Jej przyczyną jest głównie działalność zagranicznych inwestorów.