Co pan sądzi o wczorajszej zmianie kiedy wicepremier Mateusz Morawiecki minister rozwoju staje się również ministrem finansów. To dobra zmiana?
Bardzo dobra zmiana. Myślę, że to jest przełamanie pewnego stereotypu permanentnych problemów między ministrem finansów, ministrem skarbu i ministrem gospodarki . Bo właściwie to jest determinant, praktycznie rzecz biorąc, budowania bardzo silnego ministra gospodarki. Z punktu widzenia organizacyjnego, jeżeli mówimy o chęci rozwoju, dyrygent musi być tylko jeden. Jedyny taki model, który chciano wprowadzić, co się nie udało, to był plan Hausnera i silna pozycja wicepremiera do spraw gospodarczych. To zmierzało w tę stronę. W zasadzie można powiedzieć, że wtedy stworzono coś, co było kompleksowym programem rozwoju gospodarki. Dlatego, że osoba, która kieruje gospodarką, to szef firmy pod nazwą polska gospodarka.
Czy powinno powstać zatem jedno superministerstwo gospodarcze?
Tak. Jestem zdecydowanym zwolennikiem czegoś takiego. Oczywiście z poszczególnymi dywizjami. Również kwestia likwidacji ministerstwa skarbu jest istotna. Bo to już jest relikt tego co było i to również rozwiązuje permanentny problem, który w latach transformacji był konfliktów między ministerstwem skarbu, a ministerstwem gospodarki. Jasno określone role, jeden dyrygent i zobaczymy co z tego wyjdzie.