Niemiecki dryf ku unii fiskalnej

Niezależnie od tego jaka koalicja będzie rządziła Niemcami po wyborach, nie powinniśmy się spodziewać dużych zmian w ich polityce gospodarczej i energetycznej. Mogą zaś pojawić się silniejsze naciski na wciągnięcie Polski i innych państw naszego regionu do strefy euro.

Aktualizacja: 20.09.2017 17:17 Publikacja: 20.09.2017 15:41

Niemiecki dryf ku unii fiskalnej

Foto: Bloomberg

Analitycy wróżą kanclerz Angeli Merkel kolejne zwycięstwo wyborcze, ale wielką niewiadomą jest, kto wejdzie do nowej koalicji rządzącej. Czy kierowana przez Merkel CDU wraz sojuszniczą CSU utworzy koalicję z liberalną partią FDP? Czy też może, tak jak obecnie, z socjaldemokratyczną partią SPD (kierowaną Martina Schulza)? Czy w tej powyborczej układance znajdzie się miejsce dla Zielonych? Szanse na wielką koalicję lewicy (SPD, Zieloni i postkomunistyczna Die Linke) są jak na razie małe, a eurosceptyczna, prawicowa Alternatywa dla Niemiec nie ma możliwości wejścia do jakiejkolwiek koalicji.

Eksperci wskazują jednak, że niezależnie od koalicyjnych konfiguracji, po wyborach powinniśmy mieć kolejne cztery kontynuacji dotychczasowej polityki gospodarczej. Niewiele się więc powinno zmienić w kwestii polsko-niemieckich relacji ekonomicznych – oczywiście, jeśli przyjmiemy, że kanclerz Merkel nie zrobi Europie podobnej niespodzianki jak z zapraszaniem „uchodźców" do Europy...

- W czasach geopolitycznej niestabilności bardzo prawdopodobne jest, że Niemcy nie zafundują sobie drastycznych zmian w rządzie. Ponowny wybór Angeli Merkel oznacza bardziej przewidywalny scenariusz polityczny, zwłaszcza że obecna kanclerz od 2005 roku ma określony kierunek działania. Kontynuacja programu Merkel oraz Unii CDU/CSU na pewno przyniesie uspokojenie – wskazuje Dorota Seń, dyrektor centrum inwestycyjnego BGŻOptima.

Nowy niemiecki rząd będzie musiał zmierzyć się m.in. z problemem ściślejszej integracji strefy euro. Francuski prezydent Emmanuel Macron liczy na współpracę z Niemcami w swoich projektach budowy unii fiskalnej – wspólnego budżetu dla strefy euro i wspólnych obligacji. To nie jest nowa idea. Francja od lat 60. stale szuka sposobu na to, by skłonić Niemcy do podzielenia się przez nie sukcesem gospodarczym (czyli głównie do tego, by poprawił się bilans w handlu Francji z Niemcami) i była to jedna z przyczyn powstania euro. Angela Merkel nie powiedziała „nie" propozycjom Macrona (w 2011 r. sama nawet zaproponowała podobne) a jej socjaldemokratyczny rywal Martin Schultz chętnie by je poparł.

Czy to jednak oznacza, że prace nad przebudową strefy euro posuną się naprzód? Niekoniecznie, bo Niemcy mają poważny powód, by powstanie takiej unii opóźniać jak tylko się da: to przecież oni łożyliby w ramach tego mechanizmu na słabsze państwa. Niemcy miały w zeszłym roku nadwyżkę fiskalną wartą 0,8 proc. PKB i dług publiczny wynoszący 68,3 proc. PKB. W unii fiskalnej znaleźliby się m.in. z Francją mającą w 2016 r. deficyt finansów publicznych wynoszący 3,4 proc. PKB i dług publiczny sięgający 96 proc. PKB. A także z Hiszpanią, która miała wówczas deficyt finansów publicznych wynoszący 4,5 proc. PKB i dług publiczny zbliżony do 100 proc. PKB. Większość państw strefy euro nie spełniała w zeszłym roku kryteriów z Maastricht dotyczących finansów publicznych. Wiele z tych państw - z Francją na czele - nie spełnia ich od lat. Emisja wspólnych obligacji dla strefy euro służyłaby przede wszystkim ich potrzebom, ale przecież koszty obsługi długu w dużej mierze spadłyby na Niemcy. Po latach instytucjonalnej ewolucji oraz naginania traktatów mogłoby się okazać, że to Niemcy de facto gwarantują włoski dług publiczny wynoszący w zeszłym roku 133 proc. PKB Włoch. Roger Bootle, były doradca ekonomiczny Margaret Thatcher i zarazem szef firmy badawczej Capital Economics wskazuje, że Niemcy mogłyby w wyniku unii fiskalnej stać się "magicznym drzewkiem z pieniędzmi dla strefy euro". Byłyby skazane na wieczne dotowanie południa Europy tak jak północne Włochy dotują Sycylię czy Kalabrię.

- Tym, czego niemieccy obywatele powinni się obawiać jest to, że ich kraj będzie musiał odgrywać rolę Mediolanu a cała Europa Południowa rolę Neapolu. Rola permamentnego dostawcy funduszów nie jest rolą jaką Niemcy przyjmą łatwo. To właściwie to samo, co RFN zrobiła wobec Niemiec Wschodnich po tym jak kraj się zjednoczył w 1990 r. po dekadach powojennego podziału. Ten przepływ funduszów z zachodu na wschód może nie trwać wiecznie, ale wciąż się odbywa. Jest z oporami akceptowany przez niemieckich podatników i wciąż wywołuje żal. A Włochy nie są przecież południowymi Niemcami - pisze Bootle.

Hans Werner-Sinn, znany niemiecki ekonomista, były prezes Instytutu Ifo, twierdzi jednak, że Niemcy mogą zostać niejako zmuszone do przystąpienia do unii fiskalnej. Ten przymus będzie wynikał z konieczności uniknięcia potencjalnych strat związanych z działaniem systemu Target2. Target2 to działający od 2007 r. transeuropejski, zautomatyzowany system rozliczeń rachunku brutto w czasie rzeczywistym. Za jego pomocą rozliczane są transakcje między instytucjami finansowymi państw Eurosystemu warte blisko 2,5 bln euro dziennie. Jeśli np. hiszpański przedsiębiorca kupuje maszynę u niemieckiego producenta za pomocą swojego rachunku bieżącego, transakcja ta jest realizowana w ramach systemu Target2 za pośrednictwem banków centralnych obydwu krajów. Bundesbank zapisuje wówczas w swoich księgach wierzytelność wobec producenta ciężarówki i księguje pożyczkę dla EBC wśród aktywów. Część ekonomistów od dawna wskazywała, że ten system był pasem transmisyjnym dla zakamuflowanej pomocy idącej do krajów z peryferii strefy euro. Wskazywać miała na to rosnąca w ostatnich latach nierównowaga w tym systemie. Deficyt danego banku centralnego na rachunku w tym systemie wskazuje, że system finansowy tego kraju pożyczał za granicą poprzez EBC, nadwyżka, że dany bank centralny udzielał pożyczek innym bankom narodowym. W 2006 r. nadwyżka na rachunku niemieckiego Bundesbanku wynosiła 5 mld euro, w lutym 2017 r. 814 mld euro. Deficyt na rachunkach banków centralnych Włoch i Hiszpanii wynosił zaś w lutym 2017 r. odpowiednio 386 mld euro i 362 mld euro.

- Jeśliby doszło do załamania i oba kraje opuściły strefę euro, ich banki centralne byłyby bankrutami, gdyż ich długi są denominowane w euro a zobowiązania tych państw i krajowych banków wobec banków centralnych byłyby denominowane w słabnących walutach narodowych. Zobowiązania wewnątrz systemu Target2 rozpłynęłyby się wówczas w powietrzu a bankom centralnym Niemiec i Holandii pozostałaby nadzieja, że inne banki centralne miałyby udział w ich stratach - uważa Sinn. To jego zdaniem będzie argument, który skłoni Niemcy i Holandię do wejścia do unii fiskalnej.

- Zgodzą się na unię fiskalną tylko dlatego, że pozwoli im ukryć spodziewane straty wynikające z unii transferowej zamiast ujawniać je teraz - dodaje Sinn.

Ta perspektywa może tłumaczyć nagły renesans pomysłów na włączenie do strefy euro Polski, Czech, Węgier a nawet Rumunii. Niemcy nie chcą przecież sami dźwigać ciężaru transferów fiskalnych do Europy Południowej. Woleliby, by dołożyły się też do tego "zdrowe fiskalnie" gospodarki Europy Środkowo-Wschodniej. Niezależnie od tego, kto wygra wybory w Niemczech, nasz kraj będzie musiał się mierzyć z takimi naciskami.

Polem do zadrażnień może być też niemiecka polityka energetyczna. Zarówno w CDU, SPD, FDP jak i partii Zielonych są entuzjastyczni zwolennicy współpracy energetycznej z Rosją oraz takich inwestycji jak Nord Stream 2. Ich entuzjazm może schłodzić groźba amerykańskich sankcji na spółki współpracujące z rosyjskimi koncernami energetycznymi. Niemcy zresztą przeciwko tym sankcjom bardzo mocno protestowały. Pokusa robienia interesów z Gazpromem nie zniknie u Niemców, niezależnie od tego, kto u nich rządzi.

Analitycy wróżą kanclerz Angeli Merkel kolejne zwycięstwo wyborcze, ale wielką niewiadomą jest, kto wejdzie do nowej koalicji rządzącej. Czy kierowana przez Merkel CDU wraz sojuszniczą CSU utworzy koalicję z liberalną partią FDP? Czy też może, tak jak obecnie, z socjaldemokratyczną partią SPD (kierowaną Martina Schulza)? Czy w tej powyborczej układance znajdzie się miejsce dla Zielonych? Szanse na wielką koalicję lewicy (SPD, Zieloni i postkomunistyczna Die Linke) są jak na razie małe, a eurosceptyczna, prawicowa Alternatywa dla Niemiec nie ma możliwości wejścia do jakiejkolwiek koalicji.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
Zagrożenie dla gospodarki. Polaków szybko ubywa
Gospodarka
Niepokojący bezruch w inwestycjach nad Wisłą
Gospodarka
Poprawa w konsumpcji powinna nadejść, ale wyzwań nie brakuje
Gospodarka
20 lat Polski w UE. Dostęp do unijnego rynku ważniejszy niż dotacje
Gospodarka
Bez potencjału na wojnę Iranu z Izraelem