Dochody gospodarstw domowych z pracy najemnej w I kwartale zwiększyły się w ujęciu realnym, czyli po korekcie o wpływ zmian cen, o zaledwie 0,3 proc. rok do roku – podał Narodowy Bank Polski w najnowszym raporcie o sytuacji finansowej gospodarstw domowych. To wynik najgorszy od IV kwartału 2013 r., gdy dochody Polaków z pracy malały. To kontrastuje z obrazem doskonałej koniunktury na rynku pracy wyłaniającym się z innych wskaźników.
U dużych jest dobrze
Sytuację na rynku pracy ekonomiści najczęściej postrzegają przez pryzmat danych, które GUS publikuje co miesiąc. To m.in. statystyki dotyczące zatrudnienia i przeciętnej płacy w przedsiębiorstwach. W tym sektorze fundusz płac (suma ogółu zatrudnionych) od stycznia rośnie średnio w tempie ponad 9 proc. rocznie, w porównaniu z 7 proc. w ub.r. Ze względu na to, że na przełomie roku – po ponad dwóch latach deflacji – do Polski wróciła inflacja, w ujęciu realnym wzrost funduszy płac w sektorze przedsiębiorstw jest nieco niższy. Przeciętnie wynosi w tym roku 7,4 proc. rok do roku, po 7,6 proc. w ub.r. W samym I kwartale br. tak liczone dochody z pracy zwiększyły się o 7 proc. rok do roku. To dynamika ponad 20-krotnie wyższa, niż pokazuje raport NBP.
Sektor przedsiębiorstw obejmuje tylko firmy zatrudniające ponad dziewięć osób. Pracuje w nim obecnie około 6 mln Polaków. Podobnie jednak przedstawiała się realna dynamika funduszu płac w gospodarce narodowej, obejmującej 9,1 mln zatrudnionych. Fundusz ten zwiększył się w I kwartale o 5,6 proc. rok do roku - także wielkokrotnie szybciej niż dochody Polaków z pracy najemnej,
Zmiana struktury
Dane NBP, oparte na rachunkach narodowych, dotyczą dochodów z pracy ok. 12,9 mln osób wykonujących pracę najemną (ogółem zatrudnionych w Polsce jest ponad 16 mln osób). Wśród nich są zatrudnieni na podstawie umów cywilnoprawnych, których statystyki dotyczące zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw oraz w gospodarce narodowej nie uwzględniają.
– Przyczyną rozbieżności w danych w dużej mierze jest bardzo dobra koniunktura na rynku pracy – tłumaczy Tomasz Kaczor, główny ekonomista Banku Gospodarstwa Krajowego. – Problemy pracodawców ze znalezieniem pracowników sprawiają, że próbują oni zatrzymać już zatrudnionych. To często oznacza przekształcenie umów czasowych, tzn. o pracę na czas określony oraz cywilnoprawnych, na umowy bezterminowe – dodaje. W efekcie zwiększa się zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw i w gospodarce narodowej, ale nie rzeczywista liczba pracujących. Skala tego zjawiska jest znacząca. Według danych GUS na koniec 2015 r. na umowach o dzieło i zleceniach pracowało 1,3 mln osób, na koniec I kwartału br. już niespełna 0,5 mln. Systematycznie ubywa też osób zatrudnionych na podstawie umów o pracę na czas określony. W I kwartale br. ich liczba zmalała o 3,2 proc. rok do roku, podczas gdy tych zatrudnionych ogółem wzrosła o 1,7 proc. rok do roku.