Frexit, włoskie banki, Grecja i imigranci to obecnie główne zagrożenia dla stabilności Unii Europejskiej oraz strefy euro

Brexit wcale nie jest największym zagrożeniem dla Unii Europejskiej. Musi ona się zmierzyć z wieloma gospodarczo-społecznymi niebezpieczeństwami.

Aktualizacja: 17.07.2016 22:07 Publikacja: 17.07.2016 20:40

Foto: 123RF

Referendum w sprawie Brexitu okazało się dla europejskich rynków tylko krótkotrwałym wstrząsem. Strefa euro i UE zdołały też zamieść pod dywan wciąż ciągnący się kryzys w Grecji, a polityka Europejskiego Banku Centralnego sprawiła, że widmo kryzysu zadłużeniowego w Europie się oddaliło – rentowność obligacji, nawet największych fiskalnych grzeszników z Eurolandu, jest na szokująco niskim poziomie.

Mimo to strefa euro i UE wciąż muszą rozbroić bomby z opóźnionym zapłonem, które, gdy wybuchną, mogą zagrozić ich egzystencji.

1. Włoskie banki i gospodarka

Najbardziej widocznym zagrożeniem dla europejskiego systemu finansowego wydają się być włoskie banki. Zmagają się one z problemem złych długów wartych łącznie około 360 mld euro, czyli 18 proc. ich portfela kredytowego, z czego 198 mld euro przypada na „sofferenze", czyli pożyczki najgorszej jakości. Tymczasem kapitalizacja wszystkich banków notowanych na giełdzie w Mediolanie spadła poniżej 60 mld euro. Od początku roku branżowy indeks FTSE Italia Banks stracił ponad 50 proc. Akcje Banca Monte dei Paschi di Siena, najstarszego europejskiego pożyczkodawcy i zarazem banku znajdującego się w epicentrum obaw inwestorów (również ze względu na afery finansowe, które wybuchały w nim w ostatnich latach), straciły w tym czasie ponad 70 proc. Przy kapitalizacji wynoszącej około 1 mld euro bank ten ma w swoim portfelu złe długi warte aż 47 mld euro.

Teoretycznie mogą one zostać rekapitalizowane zgodnie z unijnym mechanizmem ratowania banków, ale jego zastosowanie mogłoby przynieść poważne straty gospodarcze i doprowadzić do upadku włoskiego rządu. Unijny mechanizm przewiduje bowiem, że zanim rząd przekaże bankom środki potrzebne na rekapitalizację, najpierw straty muszą ponieść posiadacze podporządkowanego długu banków (tzw. mechanizm bail-in). We Włoszech posiadanie tego typu obligacji długo było jednak popularną formą oszczędzania. Posiadaczami ich jest ponad 60 tys. włoskich inwestorów indywidualnych. Mają oni w swoich portfelach m.in. obligacje banku Monte Paschi warte łącznie ponad 5 mld euro.

Międzynarodowy Fundusz Walutowy ostrzega, że Włochom mogą grozić „dwie stracone dekady". Włoski PKB nie wróci na przedkryzysowy poziom do połowy przyszłej dekady.

2. Frexit

Problemy ma również druga pod względem wielkości gospodarka Europy – Francja. Przed piłkarskimi mistrzostwami Europy przez kraj przetoczyła się fala największych protestów społecznych od czasów Komuny Paryskiej. Protestowano przeciwko reformie zbyt skomplikowanego i skostniałego prawa pracy. – Mamy bezrobocie przekraczające 10 proc. i jest ono podobne jak 20 lat temu. Sytuacja poprawiła się w ostatnich miesiącach, ale nadal nie jest satysfakcjonująca. Francja stworzyła mniej miejsc pracy niż inne kraje europejskie – skarży się francuski minister pracy Myrian El Khomri.

Francuzi opierają się próbom reformowania ich kraju, a jednocześnie coraz bardziej krytycznie patrzą na obecność Francji w UE. Sondaże wskazują, że 53 proc. Francuzów chciałoby referendum w sprawie dalszej obecności ich kraju w Unii. Za samym Frexitem (secesją Francji z UE) opowiada się obecnie 33 proc. Francuzów, 45 proc. jest przeciw, ale aż 22 proc. jeszcze nie wyrobiło sobie poglądu w tej sprawie. Tzw. indeks Frexitu, szacujący ryzyko wyjścia Francji z UE w ciągu roku, wzrósł w maju trzykrotnie (ale wciąż pozostaje na stosunkowo niskim poziomie 1,4 pkt). Sondaże wskazują również, że w przyszłorocznych wyborach prezydenckich do drugiej tury weszłaby Marine Le Pen, liderka Frontu Narodowego, czyli partii, która zapowiada, że może wyprowadzić Francję z Unii.

3. Banki zbyt wielkie, by upaść

– Europejskie banki mogą potrzebować nawet 150 mld euro na rekapitalizację – mówił niedawno David Folkerts-Landau, główny ekonomista Deutsche Banku.

Premier Włoch Matteo Renzi wściekle wskazywał, że problemy banków z jego kraju ze złymi pożyczkami są niczym w porównaniu z problemami, jakie niektórzy europejscy pożyczkodawcy mają z derywatami.

Powszechnie to odebrano jako aluzję do Deutsche Banku. Akcje największego niemieckiego pożyczkodawcy straciły od początku roku na giełdzie we Frankfurcie 43 proc. Od szczytu z 2007 r. spadły one o 86 proc. Niepokój inwestorów budzi m.in. duże zaangażowanie banku na rynku derywatów. W pierwszym kwartale 2016 r. wynosiło ono 72,8 bln dol. Było więc znacznie większe niż nominalny PKB Niemiec (3,4 bln dol.), a także całej Unii Europejskiej (17 bln dol.) i niewiele niższe niż PKB całego świata (73,2 bln dol.). Kapitalizacja Deutsche Banku to zaledwie około 20 mld dol. Niedawno Międzynarodowy Fundusz Walutowy wskazał Deutsche Bank jako pożyczkodawcę będącego największym źródłem ryzyka systemowego spośród wszystkich instytucji finansowych świata.

4. Imigranci z Bliskiego Wschodu i Afryki

Niemiecka kanclerz Angela Merkel zapewniała w zeszłym roku, że jej kraj przyjmie „wszystkich potrzebujących" z Syrii. To stało się sygnałem do wielkiej wędrówki ludów, w efekcie której w Niemczech zarejestrowano w zeszłym roku 2,1 mln nowych imigrantów. Wielu z nich sprowadzi do Europy swoje rodziny. Sam napływ takiej masy ludzkiej wywołuje w Niemczech różne problemy natury socjalnej i kryminalnej (nie mówiąc o wzroście ryzyka terrorystycznego), a próba narzucenia przez Niemcy i Brukselę innym państwom błędnej polityki imigracyjnej poważnie zagroziła jedności Unii.

Część polityków i przedstawicieli środowisk biznesowych wskazuje, że imigranci z Bliskiego Wschodu i Afryki mogą ubogacić Europę, zapełnić luki na rynku pracy i poprawić sytuację demograficzną w Europie. Na razie jednak fala imigracji jest głównie obciążeniem dla systemów socjalnych części państw UE. Spośród 162 tys. ludzi, którzy w zeszłym roku złożyli w Szwecji wnioski o azyl, jedynie 494 zdołało znaleźć pracę.

5. Słabe przywództwo

Zarówno w przypadku kryzysu na obrzeżach strefy euro, jak i takich problemów, jak terroryzm czy imigracja, europejscy przywódcy wielokrotnie pokazali, że ich ulubioną strategią jest zamiatanie problemów pod dywan. Do nielicznych wyjątków należy prezes EBC Mario Draghi, ale bank centralny sam nie uratuje Europy.

Podyskutuj z nami na Facebooku www.fa­ce­bo­ok.com/eko­no­mia Co jest głównym zagrożeniem społeczno-gospodarczym dla Unii Europejskiej?

Od Chin i Rosji po wybory w USA

Co prawda chińska gospodarka się stabilizuje (wzrost PKB wyniósł 6,7 proc. w drugim kwartale i był nieco lepszy od prognoz), a dotychczasowy kryzys w Chinach w ograniczonym stopniu wpłynął na gospodarki UE, to ewentualne dalsze pogorszenie się sytuacji gospodarczej w ChRL można uznać za jedno z największych zewnętrznych zagrożeń ekonomicznych dla Unii. Zwłaszcza dla eksportujących na chiński rynek koncernów. Twarde lądowanie chińskiej gospodarki byłoby przecież odczute przez cały świat.

Kryzys w Rosji sam w sobie miał również niewielki wpływ na europejskie gospodarki (narzekają na niego głównie producenci rolni oraz duże niemieckie koncerny, które wcześniej nadmiernie skoncentrowały się na tym rynku). Gdyby jednak putinowska Rosja nasiliła agresywne działania wobec sąsiadów, mogłoby to wywołać krótki rynkowy wstrząs. Polityczne skutki byłyby dużo poważniejsze. Mogłoby dojść do załamania resztek wiary w Unię na wschodzie Europy. Już konflikt na Ukrainie pokazał, jak bardzo Unia potrafi być nieefektywna w sytuacjach kryzysowych oraz jak Francja i Niemcy potrafią wyłamywać się z mitycznej europejskiej solidarności. Problematyczna dla UE może okazać się również potencjalna prezydentura Donalda Trumpa w USA. Nie tylko dlatego, że Trump opowiada się za protekcjonizmem handlowym, ale też dlatego, że chce on, by europejscy sojusznicy USA w większym stopniu „odpłacali się" Ameryce za to, że korzystają z jej ochrony. Wiele państw UE mocno zaniedbało zaś kwestie obronności.

Referendum w sprawie Brexitu okazało się dla europejskich rynków tylko krótkotrwałym wstrząsem. Strefa euro i UE zdołały też zamieść pod dywan wciąż ciągnący się kryzys w Grecji, a polityka Europejskiego Banku Centralnego sprawiła, że widmo kryzysu zadłużeniowego w Europie się oddaliło – rentowność obligacji, nawet największych fiskalnych grzeszników z Eurolandu, jest na szokująco niskim poziomie.

Mimo to strefa euro i UE wciąż muszą rozbroić bomby z opóźnionym zapłonem, które, gdy wybuchną, mogą zagrozić ich egzystencji.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Gospodarka
Hiszpania liderem wzrostu w eurolandzie
Gospodarka
Francję czeka duże zaciskanie budżetowego pasa
Gospodarka
Największa gospodarka Europy nie może stanąć na nogi
Gospodarka
Balcerowicz do ministrów: Posłuszeństwo wobec premiera nie jest najważniejsze
Gospodarka
MFW ma trzy scenariusze dla Ukrainy. Jeden optymistyczny, dwa – dużo gorsze