Krajowym indeksom sprzyjały dobre nastroje na zagranicznych rynkach akcji. Warto przy tym zauważyć, że uwaga kupujących skupiła się głownie na rynkach wschodzących z naszej części Europy. Oprócz Warszawy kupujący mieli więcej do powiedzenia również w Budapeszcie czy Moskwie. Jednocześnie w tyle zostały rynki rozwinięte. Na największych europejskich parkietach inicjatywa należała do sprzedających, choć zasięg spadków był ograniczony.

Indeks WIG20, wspierany powrotem zaufania inwestorów do rynków wchodzących, zakończył notowania prawie 0,3 proc. nad kreską, utrzymując się ponad psychologicznym poziomem 2500 pkt. Wynik ten jednak nie oddaje do końca pełnego obrazu naszego rynku, który nie wypadł zbyt pozytywnie. Niestety zainteresowaniem kupujących cieszyła się ograniczona liczba spółek, głównie tych największych wchodzących w skład WIG20. Za dużymi spółkami nie nadążyły małe i średnie spółki, które od dłuższego czasu mają spory problem, by wkupić się w łaski inwestorów. Ostatnia sesją była niestety kolejnym pokazem słabości mniejszych firm. Częściowo ma to uzasadnienie w przeciętnych wynikach mniejszych firm, z które ujawniły problem z kosztami, które rosły szybciej niż przychody w wyniku rosnących płaci i droższych surowców.

Lokomotywami czwartkowych zwyżek w warszawie były spółki rafineryjne PKN Orlen i Lotos, które po krótkiej korekcie powróciły do kontynuacji trendu wzrostowego. Popyt uaktywnił się tez na papierach dwa największe rodzimych banków – PKO BP i Pekao. Dobrą passę kontynuowały notowania LPP, osiągając w trakcie sesji najwyższą cenę od blisko trzech lat. Na drugim biegunie, wśród przecenionych walorów, w komplecie znalazły się spółki energetyczne z Tauronem na czele.