#PROSTOzPARKIETU: Krzysztof Borowski: Turcja ściąga czarne chmury na rynki wschodzące

Gościem Piotra Zająca w programie #PROSTOzPARKIETU był Krzysztof Borowski, profesor SGH.

Aktualizacja: 22.07.2016 14:56 Publikacja: 22.07.2016 14:22

#PROSTOzPARKIETU: Krzysztof Borowski: Turcja ściąga czarne chmury na rynki wschodzące

Foto: rzeczpospolita.tv

Czy ostatnie zwyżki indeksu WIG20 to zapowiedź wakacyjnej hossy na GPW?

Patrząc technicznie – zarówno WIG, jak i WIG20 znajdują się pod oporem wynikającym z linii trendu spadkowego. Wczoraj zbliżyły się do tej bariery i teraz powstaje pytanie, czy uda się ją pokonać z marszu, czy przyjdzie nam trochę poczekać. Moim zdaniem czekają nas 3-4 sesje zatrzymania i dopiero później byki podejmą próbę przebicia. Zwłaszcza, że na wskaźnikach widać jeszcze duży potencjał wzrostowy, a zachowanie wolumenu pokazuje, że na rynek wrócił ostatnio kapitał. Zaznaczam jednak, że dopóki notowania są pod linią trendu, dopóty pozostajemy w układzie spadkowym.

Indeks małych spółek rośnie ostatnio całkiem dynamicznie. Czy to jest obecnie najbardziej atrakcyjny segment na GPW?

Indeks maluchów ma najbliższy opór na poziomie 13 700 pkt. Jego pokonanie otworzy bykom drogę do wyższych pułapów, nawet 14 000 pkt, czyli szczyt z maja. Układ wskaźników jest optymistyczny, choć oscylatory RSI czy ROC są wyżej niż w przypadku WIG i WIG20.

Dobre nastroje na GPW są m. in. pokłosiem dobrych nastrojów na zachodzie. S&P500 na szczycie wszech czasów, Nikkei225 wzrósł o 11 proc. w niecałe dwa tygodnie, a DAX znów jest powyżej 10 000 pkt. Czy te zwyżki to efekt luźnej polityki monetarnej banków centralnych?

Na Wall Street widać spory dopływ gotówki, która niestety nie trafia w takim samym stopniu na rynki wschodzące, w tym Polskę. Wydaje się, że gdy za oceanem dojdzie do korekty, to wówczas inwestorzy będą szukać okazji na Emerging Markets. Część analityków uważa, że sytuacja w Turcji jest dla nas dobra, ponieważ więcej pieniędzy będzie kierowane na GPW. Moim zdaniem to wcale nie takie oczywiste, bo kapitał patrzy na cały koszyk, a turecka niestabilność polityczna ściąga czarne chmury nad wszystkie rynki wschodzące. Poza tym mamy swoje lokalne problemy, jak chociażby kwestia OFE i sektora bankowego. Patrząc na zachowanie wolumenów w układzie kwartalnym widać też, że pieniądze uciekają z rynku akcji, co zmniejsza płynność i sprzyja większej zmienności kursów. Przybywa niestety spółek, które mają tak niski obrót akcjami, że otwarcie pozycji za 4 000 zł staje się problematyczne.

Nie dziwi pana fakt, że główne banki centralne wtłaczają w system finansowy ogromne ilości pieniędzy, a w gospodarce realnej zamiast inflacji mamy deflację?

Dziwi i niepokoi. Obawiam się, że któregoś pięknego dnia przyjdzie nam za to zapłacić. Za kilka, może kilkanaście lat, pojawi się fala inflacji, która zdławi gospodarki. Nie wiadomo oczywiście jakie dokładnie będą skutki, bowiem trwające programy luzowania ilościowego są nowością na rynkach finansowych. Czasem zastanawiam się, czy pompowanie tych pieniędzy to dobra droga, czy może jednak lepiej zostawić gospodarki same sobie. Może na wzór Wielkiego Kryzysu z lat 30-tych XX w. mielibyśmy dwa lata recesji, a później gospodarka znów wróciłaby na ścieżkę wzrostu? Od krachu w 2008 r., mimo finansowych kroplówek w postaci programów QE, wiele gospodarek wciąż ma problem z rozwojem.

Powiązanie sfer realnej i finansowej jest obecnie tak silne, że odłączenie owych kroplówek mogłoby być fatalne w skutkach. 100 lat temu te powiązania nie były tak silne.

Ja mam jednak czasem wrażenie, że programy QE przypominają utrzymywanie na siłę nierentownych firm państwowych. Jeśli firmy te nie mają interesu społecznego, to przecież lepiej pozwolić im upaść, a pieniądze przeznaczyć na coś innego. Ufam, że bankierzy centralni wiedzą co robią.

Do finansowego słownika trafił już termin zrzucania pieniędzy z helikoptera, tzw. helicopter money. Co jakiś czas można usłyszeć, że niektórzy ekonomiści byliby skłonni przeprowadzić taką akcję.

Gdyby do tego doszło, to pozostanie tylko czekać na wybuch inflacji. Ja i tak jestem zaskoczony, że przez tak długi czas wzrost cen się nie pojawia. Mam tylko nadzieje, że nie będzie hiperinflacji, jak w Niemczech po II Wojnie Światowej. W ekonomii nie ma nic za darmo.

Wracając do polskiego rynku akcji. Ostatnie zwyżki zachęcają do poszukiwania ciekawych spółek. Jakie są pańskie typy do portfela?

Pierwsza firma to Amica. Od stycznia budowana jest fala wzrostowa. Wskaźniki przyjmują niskie wartości, więc spółka ma duży potencjał wzrostowy. Pokonanie szczytu w okolicy 204 zł będzie sygnałem do kontynuacji hossy. Ponadto media donoszą, że spora część z środków programu 500+ przeznaczana jest właśnie na sprzęt AGD, co powinno wspierać wyniki spółki.

Druga propozycja to ING Bank. Myślę, że niewiele osób stawia teraz na ten sektor.

Nie wchodząc w fundamenty, techniczne ten bank wygląda obiecująco. Od początku roku cena utrzymuje trend wzrostowy. Wydaje mi się, że to jest propozycja dla spokojnych graczy, którzy lubią takie powolne zwyżki kursu. Dopiero zejście ceny poniżej wsparcia 122-123 zł byłoby ostrzeżeniem. Relacje zysku do ryzyka jest więc atrakcyjna.

Kolejny typ to Uniwheels, który był już wskazywany tydzień temu przez Sobiesława Kozłowskiego z Raiffeisen Brokers.

Po kwietniowej korekcie na wykresie pojawiły się dwie białe świece z dużym wolumenem, a w ostatnich dniach cena przełamała kwietniowy szczyt. Mamy więc klasyczny sygnał wejścia na rynek. Oscylatory pokazują jeszcze przestrzeń do zwyżek, a wskaźniki wolumenowe pokazują napływ środków na ten rynek.

Czwarta propozycja to Kogeneracja. Od pół roku widzimy stabilny trend wzrostowy i wzrost wycena o 50 proc.

Zgadza się. Jest to propozycja typu "buy and hold", także podłączamy się do trendu i liczymy na jego kontynuację. Optymizm potwierdzają wskaźniki Stochastic, MACD, ROC i średnia krocząca z 13 sesji.

Ostatnia spółka do portfela to ukraińska firma spożywcza KSG Agro.

Cena zbliża się do czerwcowego szczytu 1,75 zł. Jego wybicie będzie klasycznym sygnałem do kontynuacji zwyżek. Choć Stochastic wszedł już w rejon wykupienia, to na innych indykatorach widać jeszcze przestrzeń do zwyżek. Poza tym widać napływ środków na rynek i cena akcji jest nominalnie niska, co dla wielu może stanowić zachętę.

Czy ostatnie zwyżki indeksu WIG20 to zapowiedź wakacyjnej hossy na GPW?

Patrząc technicznie – zarówno WIG, jak i WIG20 znajdują się pod oporem wynikającym z linii trendu spadkowego. Wczoraj zbliżyły się do tej bariery i teraz powstaje pytanie, czy uda się ją pokonać z marszu, czy przyjdzie nam trochę poczekać. Moim zdaniem czekają nas 3-4 sesje zatrzymania i dopiero później byki podejmą próbę przebicia. Zwłaszcza, że na wskaźnikach widać jeszcze duży potencjał wzrostowy, a zachowanie wolumenu pokazuje, że na rynek wrócił ostatnio kapitał. Zaznaczam jednak, że dopóki notowania są pod linią trendu, dopóty pozostajemy w układzie spadkowym.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Giełda
Izraelski atak odwetowy zamieszał na rynkach
Giełda
Więcej niespodzianek w wynikach giełdowych firm
Giełda
Wiemy, które firmy audytorskie rozdają karty na giełdzie
Giełda
Świetny kwartał funduszy inwestycyjnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Giełda
Spółki giełdowe potrzebują nowoczesnego HR