Dyktat polityki na rynkach

Zmniejszona płynność w połączeniu z niepokojącymi informacjami ze świata znów skłaniają inwestorów do ostrych reakcji. Zyskują m.in. złoto i ropa.

Publikacja: 12.04.2017 20:08

Foto: 123RF

Ryzyko polityczne znów mocno daje o sobie znać na rynkach, co szczególnie widać w notowaniach złota – kruszcu tradycyjnie uznawanego za dobrą formę zabezpieczania majątku w czasach kryzysowych. Złoto zdrożało do poziomu sprzed wyborów prezydenckich w USA. Za uncję kruszcu płacono w środę po południu nawet 1278 dol., o prawie 11 proc. więcej niż na koniec zeszłego roku. Przez ostatni miesiąc kruszec zdrożał o niemal 6 proc., co analitycy tłumaczą głównie wzrostem ryzyka geopolitycznego.

Czynników tego ryzyka jest wiele: niedawne amerykańskie bombardowania Syrii, możliwa konfrontacja USA z Koreą Północną, pogorszenie relacji Waszyngtonu z Moskwą, zamachy terrorystyczne w Europie, zbliżające się referendum konstytucyjne w Turcji, kryzys polityczny w RPA czy nadchodzące wybory prezydenckie we Francji.

Katalog gróźb

– Przy napięciach geopolitycznych wzrost ceny złota może być podtrzymany również w czasie długiego świątecznego weekendu. Nasz wstępny cel dla złota to 1307 dol. za uncję, ale musiałoby dojść do poważnej eskalacji napięć geopolitycznych, by został on przebity. Taka eskalacja mogłaby doprowadzić do wzrostu cen do 1380–1400 dol. za uncję, ale sprawa musiałaby być naprawdę poważna – twierdzi Jeffrey Halley, analityk z firmy Oanda Corp.

Niepokój daje o sobie również znać na rynku walutowym, ale w sposób ograniczony. Dolar umacniał się na początku tygodnia wobec złotego, tak że w środę płacono w ciągu sesji już 4 zł za 1 dolara. Kurs wrócił więc na poziom sprzed 20 marca. Amerykańska waluta umacniała się również w ostatnich dniach wobec euro. Za 1 euro płacono w środę 1,06 dolara, czyli tyle co w pierwszej połowie marca.

Analitycy wskazują, że na osłabienie wspólnej europejskiej waluty mają wpływ sondaże przed wyborami prezydenckimi we Francji (w których dobrze wypada Marine Le Pen, kandydatka opowiadająca się za wyjściem Francji ze strefy euro). Przypominają jednak również, że aprecjacja dolara nie ma już takiej siły jak w końcówce zeszłego roku, po wyborach prezydenckich w USA. Spadł bowiem entuzjazm inwestorów wobec reform gospodarczych zapowiedzianych przez prezydenta Donalda Trumpa.

Narastające napięcia geopolityczne sprawiły również, że zyskał na wartości jen. Japońska waluta jest tradycyjnie uznawana za jedno z aktywów z „bezpiecznej przystani" i umacnia się w momentach kryzysowych. Przez ostatni miesiąc jen zyskał prawie 5 proc. do dolara. W środę po południu za 1 dol. płacono 109 jenów, czyli tyle co w połowie listopada. O tym jak nerwowa jest sytuacja na rynku, może świadczyć to, że kurs przełamał kluczowy technicznie poziom 110 jenów za 1 dolara, po tym jak agencja Reuters doniosła o czarnym dymie w pobliżu moskiewskiego lotniska, na którym lądował amerykański sekretarz stanu Rex Tillerson. Okazało się, że dym był skutkiem pożaru trawy, ale relacje USA i Rosji są ostatnio napięte, więc traderzy mogli początkowo pomyśleć, że było to coś poważniejszego.

– Jeśli niepokojące wiadomości zbiegają się z mniejszą płynnością w trakcie skróconego, przedświątecznego tygodnia, to para walutowa dolar-jen i ogólnie rynki są bardzo skłonne do wykonywania dużych ruchów – przypomina Mazzen Issa, strateg z firmy TD Securities.

To czy w okresie poświątecznym ta nerwowość się utrzyma, będzie zależało w dużym stopniu od trudnych do przewidzenia kwestii – choćby tego, jak będzie się rozwijał konflikt wokół Syrii i Korei Płn. Obok niepokoju może jednak dawać o sobie znać przekonanie inwestorów o poprawiającej się sytuacji gospodarczej na świecie.

Naftowe odbicie

Wpływ geopolitycznych napięć na gospodarkę realną jest jak na razie niewielki. Ogranicza się on do skutków wzrostu cen ropy naftowej, który jest korzystny dla państw producenckich, ale może nieść za sobą wyższą inflację i osłabiony popyt konsumentów w krajach importujących ropę (czyli m.in. na ceny paliw na polskim rynku, o czym piszemy w ramce obok).

Ropa drożeje m.in. w reakcji na amerykańskie uderzenie na Syrię oraz na zamknięcie części instalacji naftowych w pogrążonej w wojnie domowej Libii. Od początku miesiąca surowiec gatunku WTI zdrożał o ponad 10 proc. Jego cena sięgała w środę prawie 54 dol. za baryłkę.

Nie jest to jednak dramatycznie wysoki poziom. Ropa kosztuje niemal tyle co na początku roku oraz przez większą część stycznia i lutego. Ostatnie zwyżki jej cen jedynie odrobiły straty poniesione w marcu. Ponadto, oprócz napięć geopolitycznych, wpływ na ceny ropy ma kwestia ograniczeń w produkcji surowca utrzymywanych przez państwa OPEC i Rosję.

Arabia Saudyjska zasygnalizowała zaś, że te cięcia mogą nadal obowiązywać w drugiej połowie roku. A to oznacza, że na rynek może trafić wówczas nieco mniej surowca, niż się spodziewano. ©?

Jak mocno geopolityczne wstrząsy mogą wpłynąć na światowe rynki finansowe oraz na polską gospodarkę?

Podyskutuj z nami na: facebook.com/ dziennikrzeczpospolita

Droższe paliwa na święta i majówkę

Wystarczyło, by Arabia Saudyjska i Kuwejt dały do zrozumienia, że są gotowe do przedłużenia umów o ograniczeniu wydobycia do końca roku, by ropa stała się najdroższa od grudnia. W środę w połowie dnia za baryłkę gatunku Brent trzeba było zapłacić 56,62 dol., o 37 centów więcej niż podczas wtorkowego zamknięcia. Z jednej strony kraje OPEC chcą ograniczać wydobycie, a z drugiej eksporterzy amerykańscy chcą większego udziału w rynku i produkują coraz więcej. – W uproszczeniu: im bardziej rośnie wydobycie, tym taniej możemy tankować. Sytuacja ostatnich tygodni pokazuje jednak, że długofalowych obniżek nie ma się co spodziewać. W ostatnich dniach mamy do czynienia z gwałtownym odbiciem w cenach na rynku polskim, tuż przed okresem wielkanocnych wyjazdów – tłumaczy Jakub Bogucki, analityk e-petrolu. Dla rynku ropy znaczenie mają: wielka polityka (zaangażowanie amerykańskie w Syrii) oraz wydarzenia na styku gospodarki i polityki (problemy eksportu libijskiego). – Takie czynniki szybko wpływają na nastroje rynkowe i przenoszą się na cenniki na stacjach. Do majówki zwyżki będą możliwe, ale poziom cen średnich nie powinien przekraczać raczej 4,80 złotych za litr benzyny 95-oktanowej i 4,70 dla diesla. Niewielkie wzrostowe korekty możliwe będą w LPG – dodaje Jakub Bogucki. Jednak na wielu stacjach E98 już kosztuje powyżej 5 złotych.

Ceny w najbliższej przyszłości uzależnione będą od produkcyjnej dynamiki za oceanem. Zaś OPEC swoją decyzję podejmie 25 maja. Do tego czasu czeka nas prawdopodobnie huśtawka cen.

Opinia

Sobiesław Kozłowski, koordynator ds. analiz giełdowych DM Raiffeisen Bank Polska

Na razie globalne napięcia polityczne mają niewielki wpływ na sytuację na warszawskiej giełdzie oraz w polskiej gospodarce. Gdy ostatnio doszło do wstrząsów na rynku w RPA, po tym jak prezydent wystąpił z pomysłem konfiskaty ziemi farmerom bez odszkodowania, polski rynek na tym nawet skorzystał. Jesteśmy bowiem zaliczani do tego samego koszyka co RPA i kłopoty tego kraju oznaczały przepływ kapitału ku bezpieczniejszemu rynkowi, czyli ku Polsce. Napięcia powinny utrzymywać się aż do wyborów we Francji. Jeśli dojdzie tam do pozytywnego rozstrzygnięcia, to można spodziewać się umocnienia euro, ale też pośrednio może na tym skorzystać nasz rynek.

Ryzyko polityczne znów mocno daje o sobie znać na rynkach, co szczególnie widać w notowaniach złota – kruszcu tradycyjnie uznawanego za dobrą formę zabezpieczania majątku w czasach kryzysowych. Złoto zdrożało do poziomu sprzed wyborów prezydenckich w USA. Za uncję kruszcu płacono w środę po południu nawet 1278 dol., o prawie 11 proc. więcej niż na koniec zeszłego roku. Przez ostatni miesiąc kruszec zdrożał o niemal 6 proc., co analitycy tłumaczą głównie wzrostem ryzyka geopolitycznego.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Giełda
Zdecydowany kontratak kupujących na GPW
Giełda
Podwójny szczyt WIG20 i spadki w USA
Giełda
WIG20 próbuje powalczyć o 2500 pkt
Giełda
NYSE będzie działać 24/7? To byłaby prawdziwa rewolucja
Giełda
WIG20 znów nie może sforsować poziomu 2500 pkt