Chodzi o gazowiec Gaselys należący do francuskiego koncernu energetycznego Engie. Jak dowiedziała się agencja Bloomberg, statek wypłynął z brytyjskiego terminalu LNG Isle of Grain w hrabstwie Kent. Gazowiec miał dostarczyć rosyjski gaz z zakładów Jamał LNG do amerykańskiego terminalu Everett pod Bostonem. Spodziewany tam był 22 stycznia.

Dziesięć dni temu gazeta Kommersant i portal LNG World News podały, że gaz w Rosji kupił malezyjski gigant paliwowy Petronas (Petronas LNG UK Ltd.). Surowiec został przewieziony przez rosyjski lodowy gazowiec  „Christophe de Margerie” na Wyspy. I tam przepompowany na Gaselys.

Odbiorcą końcowym gazu na terenie USA jest francuski Engie, który już miał zamówione moce do regazyfikacji 6,9 mld m3 rocznie w terminalu Everett. Dostawy miały mieć związek z silnymi mrozami na wschodnim wybrzeżu USA. Spowodowało to gwałtowny wzrost cen surowca. LNG na rynku spotowym USA stał się droższy niż w Azji, która dotąd płaciła najwięcej, ze względu na obecność największego importera - Japonii. 

Jednak jak wynika z danych o ruchach statków na Atlantyku, gazowiec zmienił kurs na powrotny na środku oceanu i teraz płynie do hiszpańskiego portu Algeciras w Andaluzji. Jak zauważa Bloomberg - właściciele ładunku, jeżeli nie są zobowiązani dostarczyć LNG do określonego portu zgodnie z warunkami kontraktu, mogą skierować go w inne miejsce, w zależności od sytuacji na rynku. Takie jednak wypadki zdarzają się rzadko. 

W Engie SA nie komentują sytuacji z nagłą zmianą kursu swojego gazowca.