Rekordowe tempo negocjacji budżetu UE

Na wielką reformę finansów Wspólnoty raczej nie będzie czasu.

Publikacja: 23.07.2017 19:17

Rekordowe tempo negocjacji budżetu UE

Foto: Bloomberg

Komisja Europejska planowała pierwotnie, że jesienią 2017 roku przedstawi projekt nowych ram finansowych na okres po 2020 roku. Dawałoby to teoretycznie dwa lata na wynegocjowanie tego zawsze kontrowersyjnego aktu w gronie 28 państw członkowskich, a następnie zatwierdzenie przez Parlament Europejski i przygotowanie wszystkich towarzyszących temu rozporządzeń. Jednak zarówno nieprzewidziany wcześniej brexit, jak i znany od dawna kalendarz wyborczy powodują, że ten scenariusz stał się niemożliwy. Praca nad budżetem nie może zająć więcej niż rok. Z jednej strony prace są ograniczone brexitem. Gunther Oettinger, unijny komisarz ds. budżetu, zapowiedział, że przedstawi projekt późną wiosną 2018 roku. Wtedy powinno być już wiadome, jak Brytyjczycy będą regulować swoje zobowiązania wobec UE, bo to ma wpływ na wydatki z obecnego budżetu 2014–2020, ale także na finansowanie kosztów funkcjonowania UE po tym okresie. Z drugiej strony prace nad budżetem ograniczone są wyborami do PE, które odbędą się prawdopodobnie w maju 2019 roku. Wszystkie formalności muszą być do tego czasu zakończone.

To wszystko w praktyce oznacza, że mimo wielkich ambicji i raportów przygotowywanych przez różne, wyznaczone również przez Komisję Europejską, grupy mędrców, na wielkie reformy nie ma raczej miejsca. Bo każda z nich wiązałaby się zarówno ze sporami politycznymi w gronie państw członkowskich, jak i z długotrwałą debatą w PE, a następnie koniecznością zmian prawnych. Są dwie reformy, do których prawdopodobnie nie dojdzie. Jedna to radykalna zmiana w źródłach finansowania budżetu. Komisja Europejska tradycyjnie chciałaby, żeby były one mniej zależne od woli państw członkowskich, a więc mniej oparte na składkach liczonych w proporcji do produktu narodowego brutto każdego z nich, a bardziej na autonomicznych dochodach UE. Obecnie aż 75 proc. to te składki narodowe. Raport przygotowany na zlecenie KE pod kierunkiem byłego premiera Włoch Mario Montiego wymieniał listę dziewięciu opcji dochodów z trzech grup. jak np. część dochodów z Europejskiego Systemu Handlu Emisjami, podatek od transakcji finansowych czy część podatków płacowych przez korporacje ponadnarodowe. Mało prawdopodobna staje się też głęboka reforma struktury wydatków w postaci np. zdecydowanych zmian w polityce spójności lub renacjonalizacji polityki rolnej. Komisja Europejska w zasadzie już zapowiedziała, że w polityce spójności nie chce zmian regulacyjnych, tylko uproszczenia. I gdzie się da, nie będzie tworzyć nowych przepisów, co pozwoli oszczędzić czas przy konstruowaniu nowego budżetu.

Brak wielkich reform to dla Polski i dobra, i zła wiadomość. Dobra, bo w takim scenariuszu nie ma mowy o likwidacji polityki spójności czy nawet radykalnym jej zmniejszeniu lub o bardzo niekorzystnej dla nas renacjonalizacji polityki rolnej. Zła, bo wiadomo, że w nowym budżecie w wersji bez zmian zasad finansowania będzie mniej pieniędzy. Powodem jest odejście znaczącego płatnika netto Wielkiej Brytanii, co oznacza dziurę 10–12 mld euro rocznie oraz konieczność finansowania nowych priorytetów, jak imigracja, bezpieczeństwo, wspólna polityka obronna, które są łącznie szacowane na 10–11 mld euro rocznie. Oznacza to, że musi ubyć pieniędzy i na politykę spójności, i na rolnictwo. Ile dokładnie, to zależy od negocjacji między państwami członkowskimi i ich chęci zwiększenia składki do budżetu.

Opinia

Jan Olbrycht, eurodeputowany PO

Komisja Europejska przedstawiła w marcu w tzw. białej księdze pięć scenariuszy przyszłości Unii Europejskiej, każdy przewidujący różny stopień integracji i różne poziomy współpracy. W grudniu przywódcy państw UE mają z tego wybrać jeden, który będzie realizowany. Mało kto w Polsce zwrócił uwagę, że na pięć wariantów tylko jeden (!) przewiduje wzrost wydatków w polityce spójności. To ten mówiący o znacznie większej integracji w gronie wszystkich państw członkowskich. Natomiast pozostałe cztery opcje przewidują albo spadek, albo znaczący spadek, albo wręcz zupełną likwidację polityki spójności. Polski rząd powinien teraz postawić na ten scenariusz, który zwiększa politykę spójności, i przekonywać do niego innych. Ale na razie nic takiego się nie dzieje.

Komisja Europejska planowała pierwotnie, że jesienią 2017 roku przedstawi projekt nowych ram finansowych na okres po 2020 roku. Dawałoby to teoretycznie dwa lata na wynegocjowanie tego zawsze kontrowersyjnego aktu w gronie 28 państw członkowskich, a następnie zatwierdzenie przez Parlament Europejski i przygotowanie wszystkich towarzyszących temu rozporządzeń. Jednak zarówno nieprzewidziany wcześniej brexit, jak i znany od dawna kalendarz wyborczy powodują, że ten scenariusz stał się niemożliwy. Praca nad budżetem nie może zająć więcej niż rok. Z jednej strony prace są ograniczone brexitem. Gunther Oettinger, unijny komisarz ds. budżetu, zapowiedział, że przedstawi projekt późną wiosną 2018 roku. Wtedy powinno być już wiadome, jak Brytyjczycy będą regulować swoje zobowiązania wobec UE, bo to ma wpływ na wydatki z obecnego budżetu 2014–2020, ale także na finansowanie kosztów funkcjonowania UE po tym okresie. Z drugiej strony prace nad budżetem ograniczone są wyborami do PE, które odbędą się prawdopodobnie w maju 2019 roku. Wszystkie formalności muszą być do tego czasu zakończone.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Fundusze europejskie
KPO: do Polski wpłynął największy jak dotąd przelew z UE
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Fundusze europejskie
KE zaakceptowała pierwszy wniosek Polski o płatność z KPO. „Czekamy na przelew”
Fundusze europejskie
Wsparcie w biegu po unijne miliardy
Fundusze europejskie
Nadciąga 28 mld euro z KPO dla energetyki. Na co pójdą pieniądze?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Fundusze europejskie
Unijne trzy razy „tak” dla Polski. Bruksela odblokuje pieniądze z KPO