Już za tydzień, 2 maja, Komisja Europejska przedstawi projekt budżetu UE na lata 2021–2027. W gronie komisarzy trwają ostatnie negocjacje. Z naszych informacji wynika, że potwierdzają się wcześniejsze zapowiedzi nowych kryteriów finansowania, czego efektem będzie mniej pieniędzy dla Polski. I to jeszcze mniej, niż wynikałoby z obcięcia wydatków budżetowych po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE.

Przede wszystkim, jak już informowaliśmy, Komisja chce uzależnienia wypłat z unijnego budżetu od praworządności. – Warunkowość jest w projekcie budżetu. Ma mieć tę samą moc prawną, co rozporządzenie finansowe – mówi nam nieoficjalnie wysoki rangą eurokrata.
To bardzo mocna podstawa prawna, bo rozporządzenie finansowe stanowi punkt odniesienia dla wszystkich przepisów określających zasady wydatkowania i kontroli unijnych finansów. Co więcej, oznaczałoby to, że mechanizm warunkowości (w przeciwieństwie do projektu budżetu) byłby przyjmowany większością głosów, a nie jednomyślnie. W przeszłości Vera Jurova, unijna komisarz sprawiedliwości, mówiła „Rzeczpospolitej", że warunkiem będzie istnienie niezależnego i skutecznego wymiaru sprawiedliwości, który byłby gwarantem skutecznej walki z korupcją i nadużyciami przy wykorzystywaniu unijnych funduszy, oraz silnego systemu audytu. Polska od początku sprzeciwiała się jakiejkolwiek warunkowości wykraczającej poza wskaźniki gospodarcze.
Poważnym problemem dla Polski będą też nowe kryteria przyznawania pieniędzy z unijnego Funduszu Spójności. Polska jest jego największym beneficjentem, na lata 2014–2020 dostaliśmy z niego blisko 80 mld euro. Obecnie pieniądze są przyznawane według poziomu dochodu narodowego brutto na głowę mieszkańca, w relacji do średniej unijnej, w danym regionie UE. KE w dokumentach rozpoczynających debatę kilka miesięcy temu przedstawiała inne możliwe wskaźniki i obecnie taką właśnie opcję rozważa. Dziennik „Financial Times" napisał w poniedziałek, że obok PKB brane byłyby także pod uwagę dane dotyczące bezrobocia młodych, poziomu edukacji, ochrony środowiska, innowacji, wreszcie imigracji. W efekcie dałoby to przesunięcie części środków ze wschodu Europy na południe. Nasz rozmówca w Komisji potwierdza tę informację: – To mogłyby być nawet równorzędne wskaźniki – ostrzega.