Z danych Ministerstwa Rozwoju wynika, że mimo narzekań wielu ekspertów, że fundusze europejskie z nowego rozdania finansowego na lata 2014–2020 są dzielone za wolno, do końca 2016 r. zawarto umowy na 24 proc. wszystkich pieniędzy z polityki spójności dla Polski.
– W realizacji jest ponad 10 tys. projektów o łącznej wartości 115 mld zł. W tym wkład unijny to ok. 73 mld zł. To oznacza, że o prawie 7 mld zł przekroczyliśmy założony na 2016 r. plan kontraktacji równy 65,8 mld zł – wylicza Jerzy Kwieciński, wiceminister rozwoju. – W ostatnich miesiącach ub.r. podpisywaliśmy umowy o łącznej wartości dofinansowania UE średnio niemal 10 mld zł miesięcznie. To bezprecedensowe tempo. Jak dotąd w tak krótkim czasie nie wykorzystywaliśmy tak ogromnych pieniędzy – podkreśla Kwieciński.
Polska liderem
Co więcej, z Komisji Europejskiej (KE) do Polski napłynęło już 2,8 mld euro w postaci refundacji (zwrotu już wydanych pieniędzy). To niby niewiele, zważywszy, że na krajowe i regionalne programy operacyjne przyznano Polsce ogółem 76,8 mld euro (plus dodatkowych kilka miliardów poprzez instrumenty zarządzane bezpośrednio przez Brukselę), ale wiceminister Kwieciński podkreśla, że to aż jedna trzecia łącznej kwoty wypłaconej przez KE wszystkim państwom UE z polityki spójności na lata 2014–2020. Co ciekawe, do Irlandii, Holandii, Austrii i Rumunii nie trafiło nawet ani jedno euro.
Jak zatem wytłumaczyć, że te dobre wyniki podziału funduszy nie przyniosły jeszcze wzrostu inwestycji publicznych i wciąż mają słabe przełożenie na realną gospodarkę?
Powodów jest kilka. – Po pierwsze, od zawarcia umowy o dofinansowanie do realnego zasilenia gospodarki pieniędzmi upływa kilka miesięcy – mówi Olgierd Geblewicz, marszałek województwa zachodniopomorskiego. – Po drugie, znaczna część pieniędzy, które już zakontraktowano, to środki z Europejskiego Funduszu Społecznego, przeznaczone na tzw. projekty miękkie (np. szkolenia, które nie są kosztowne, a więc mało znaczą w PKB – red.). Po trzecie, część to także fundusze zwrotne. To, że regiony pod auspicjami resortu rozwoju zawarły umowy z Bankiem Gospodarstwa Krajowego, nie oznacza, że pieniądze są już w gospodarce. Z punktu widzenie sprawozdawczości wygląda to dobrze, ale realnie te pieniądze są wciąż na papierze.