Anna Cieślak-Wróblewska
Gdy rok temu, 28 września, ówczesny wicepremier ds. gospodarczych i minister rozwoju obejmował również fotel ministra finansów, towarzyszyła temu cała masa obaw. Przede wszystkim, czy po prostu fizycznie podoła kierowaniu dwoma tak ważnymi i dużymi resortami. I czy połączenie tych funkcji w jednej osobie nie okaże się aby skokiem na państwową kasę.
Finanse na plus
Dziś można stwierdzić, że większość tych obaw się nie potwierdziła. Dzięki niezwykłej umiejętności delegowania zadań na wiceministrów Morawiecki znajduje czas praktycznie na wszystko, łącznie z byciem politykiem. Stan finansów publicznych wydaje się bardzo dobry. Po sierpniu budżet państwa zamknął się nadwyżką, co jest wynikiem rekordowo dobrym od 1989 r. (zwykle o tej porze roku budżet notował już spory deficyt). Do końca roku ta nadwyżka zamieni się zapewne w budżetową dziurę, ale ta może być nawet dwa razy mniejsza niż planowanych 60 mld zł.
– Budżet jest w tak dobrej kondycji między innymi ze względu na to, że bardzo słabo idą wydatki, przede wszystkim na inwestycje – komentuje Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. – Ale trzeba też przyznać, że sławetne domykanie luki podatkowej czy uszczelnianie systemu podatkowego daje efekty w postaci wysokiego wzrostu dochodów – dodaje.
– Na plus premiera Morawieckiego trzeba zapisać fakt, że udało się utrzymać w ryzach deficyt sektora finansów publicznych poniżej 3 proc. PKB zarówno w 2016, jak i 2017 r. – ocenia Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC. – Inaczej mówiąc, w finansach publicznych nie doszło do realizacji czarnego scenariusza ze względu na wycofanie się ekipy PiS z realizacji części obietnic wyborczych. Swój udział miał w tym też Morawiecki – dodaje Gomułka. Chodzi głównie o rezygnację z kosztownego dla sektora bankowego pomysłu przewalutowania kredytów frankowych po kursie początkowym i z kosztownej dla państwa podwyżki kwoty wolnej do 8 tys. zł dla wszystkich Polaków.