Akcjonariusze i obligatariusze GetBacku muszą liczyć się ze sporymi stratami. Wokół sprawy jest sporo wątpliwości, bada ją nie tylko Komisja Nadzoru Finansowego, ale też prokuratura. Jeden z głównych wątków dotyczy rzetelności wyceny portfeli wierzytelności, czyli głównych aktywów firmy.
Niejawne informacje
– W praktyce audytorowi może być trudno zakwestionować wycenę portfela, trzeba byłoby wykazać wadliwość modelu. Oczywiście nie jest to niemożliwe – najlepszym sposobem wykazania błędnych założeń modelu są istotne różnice w realizacji poprzednich prognoz. Jednak w przypadku GetBacku, zgodnie z informacją zawartą w skonsolidowanym sprawozdaniu za pierwsze półrocze 2017 r., wskazano realizację planu odzysku wierzytelności na poziomie 118 proc. Realizacja planu na takim poziomie jest czynnikiem wskazującym raczej na prawidłowość modelu niż na jego wady – uważa Leszek Kieliszewski, prawnik z kancelarii Legality.
Audytor stwierdził, że nie znalazł niczego, co kwestionowałoby rzetelność i wiarygodność sprawozdania finansowego GetBacku. – Windykator podał, że realizuje odzyski zgodnie z planem na poziomie 118 proc., więc rzeczywistość potwierdzała niejako prawidłowość wycen portfela. Nie było podstaw do twierdzenia, że model wyceny portfeli wierzytelności jest wadliwy. Ale jednocześnie teraz GetBack uznał, że wartość jego portfeli wierzytelności jest aż o 60 proc. niższa aniżeli kilka miesięcy temu. Wprawdzie ta wycena była przeprowadzona w warunkach stress testu, ale pojawia się pytanie o tak dużą przecenę tych aktywów i poprawność stosowanego przez GetBack modelu wyceny – dodaje Kieliszewski.
Inwestorzy przekonują więc, że GetBack mógł zawyżać wyceny portfeli, dane były zafałszowane, a racjonalny inwestor, podejmując decyzje, opiera ją na informacjach o kondycji finansowej płynących z raportów okresowych. Kto za to odpowiada? – Jeśli audytor nie miał wobec nich zastrzeżeń, a okazałoby się, że były nierzetelne, to odpowiedzialność ponosi przede wszystkim spółka. Gdyby jednak okazało się, że audytor nie dołożył należytej staranności podczas badania lub przeglądu sprawozdania finansowego, to również on mógłby ponosić odpowiedzialność. To jednak bardzo złożone zagadnienie i dziś brak jest przesłanek uzasadniających twierdzenie o niedotrzymaniu przez audytora wymaganej od niego staranności. Wykazanie, że audytor nie zachował należytej staranności przy ograniczonej dostępności do danych z badania lub przeglądu sprawozdań finansowych, będzie bardzo trudne albo wręcz niemożliwe – zaznacza Kieliszewski.