Tego zdania jest zdecydowana większość ekonomistów. Tym bardziej więc wykluczona jest podwyżka stóp już na lutowym posiedzeniu RPP, które rozpocznie się we wtorek.

Od marca 2015 r. główna stopa procentowa NBP wynosi 1,5 proc., najmniej w historii. W komunikacie po styczniowym posiedzeniu RPP podkreślała, że nie ma obecnie powodów, aby tę stopę zmieniać. Przewodniczący tego gremium, prezes NBP Adam Glapiński, wprost powiedział, że w jego ocenie w tym roku nie będzie potrzeby zaostrzania polityki pieniężnej.

Argumentem na rzecz podwyżki stóp nie jest w ocenie RPP gwałtowny powrót inflacji. Jeszcze w listopadzie ceny konsumpcyjne, w ujęciu rok do roku, stały w miejscu. W grudniu wzrosły o 0,8 proc., a w styczniu, jak szacują przeciętnie ekonomiści, o 1,6 proc. „Rada podkreśla, że presja inflacyjna jest powodowana przez czynniki zewnętrzne, takie jak wzrost cen paliw, a inflacja bazowa pozostaje umiarkowana" – zauważyli w poniedziałkowym raporcie ekonomiści ING Banku Śląskiego. Według nich także ostatnie sygnały, że na przełomie roku wzrost gospodarczy w Polsce zaczął przyspieszać, nie skłonią Rady do zmiany stanowiska. „Po serii rozczarowań koniunkturą w ub.r. RPP prawdopodobnie zdecyduje się poczekać na potwierdzenie trwałości odbicia wzrostu PKB" – napisali.

Na rynkach finansowych, jak zauważyli ekonomiści Credit Agricole, już wyceniona jest podwyżka głównej stopy NBP o około 0,2 pkt proc. przed końcem tego roku. To oznacza, że jeśli członkom RPP uda się w środę stłumić oczekiwania na zaostrzenie polityki pieniężnej, złoty może się osłabić, a rentowność polskich obligacji skarbowych spaść. Ale oczekiwania na podwyżkę stóp będą się zapewne nasilały po każdym zaskakującym odczycie inflacji.