Rząd jest zdeterminowany, żeby tak się stało. Według nas nie ma na to szans. Gminy muszą do tego czasu przeprowadzić, drogą konkursową, nabór na nowych pracowników. Poza tym trzeba ogłosić zamówienia publiczne na zakup sprzętu i przygotować pomieszczenia dla nowych pracowników. Te czynności wymagają dotrzymania określonych procedur, których nie da się przeskoczyć. Dlatego, kiedy podsumujemy wszystkie terminy, to wychodzi nam, że dopiero w lipcu będziemy gotowi i wypłacimy pierwsze pieniądze, również za miesiące wstecz od 1 kwietnia. To jest jedna strona medalu. Drugą jest kwestia braku podstawy prawnej do wydania pieniędzy na przygotowania, w sytuacji gdy nie weszła w życie ustawa i rozporządzenia na ten temat.
Czy to znaczy, że cały program pozostanie wirtualny?
Zaproponowaliśmy Ministerstwu Finansów wydanie nam promesy na finansowanie tego wydatku. Moglibyśmy wtedy uruchomić całą procedurę. Niestety, pani minister Hanna Majszczyk z Ministerstwa Finansów stwierdziła, że resort nie może wydać takiej promesy, ponieważ nie ma jeszcze ustawy. Ministerstwo Finansów ma się zastanowić, jak problem rozwiązać. W innym przypadku będziemy musieli czekać na pieniądze, a wtedy pierwsze wypłaty rodziny dostaną wczesną jesienią, np. we wrześniu.
Wbrew deklaracji pani premier minister finansów Paweł Szałamacha zachowuje stoicki spokój i niczego nie obiecuje samorządom. Wydaje się, że jest przekonany, iż wydane przez ludzi pieniądze, po podwyższeniu kwoty wolnej od podatku, zrekompensują samorządom ubytki w dochodach. Czy ma rację?
Skala ubytków i konsekwencji związanych z tą obietnicą wygląda dramatycznie. Zwiększenia kwoty wolnej od podatku do 8 tys. zł nie możemy traktować jako waloryzacji, którą zaniedbano przez wiele lat. To jest zmiana polityki fiskalnej państwa i odebranie części naszej bazy dochodowej, czyli powstanie trwałego ubytku, który musi być zrekompensowany. To nie może się odbyć kosztem samorządu. Rząd pokazuje, że przybywało nam wprawdzie pieniędzy, ale było ich porównywalnie mniej niż poniesionych przez nas kosztów wynikających z nowych zadań. Nagła podwyżka kwoty wolnej spowodowałaby, że zdecydowana większość jednostek samorządowych nie będzie dysponować nadwyżkami operacyjnymi. Nie da się bez nich wziąć kredytów, nie da się też wydać pieniędzy unijnych. A to oznacza brak rozwoju. Proponowaliśmy zwiększenie udziałów w PIT w krótkiej i w dłuższej perspektywie. Dla nas oczywiście ważniejsza jest zmiana ustawy o dochodach jst w dłuższej perspektywie, ponieważ byłaby to zmiana systemowa. Ale doraźnie też potrzebne są zmiany z tytułu gwałtownego zwiększenia kwoty wolnej od podatku. Naszym zdaniem należy zrekompensować zwiększonym udziałem w PIT. Dlaczego? Ponieważ pieniądze te trafią tam, skąd wyszły, czyli tam, gdzie nastąpi ubytek. Jeśli kwota wolna od podatku zostanie stopniowo wprowadzana, to złagodzi naszą trudną sytuację finansową. Zwracam uwagę, że dopływ na rynek tak dużych pieniędzy spowoduje zwiększone wpływy z VAT i akcyzy. Ale wyłącznie po stronie rządowej. W tych podatkach samorząd nie ma żadnego udziału. Dlatego uważamy, że w znaczącej części ewentualna podwyżka kwoty wolnej od podatku będzie sfinansowana z budżetów samorządów.
Czy są sprawy, w których obie strony – rządowa i samorządowa – doszły do porozumienia?