Bilans 2017: Zaniepokojeni światem

Polskie kino jest w świetnej formie. I wiele obiecuje, bo od mistrzów przejmują pałeczkę młodzi twórcy.

Aktualizacja: 17.12.2017 17:42 Publikacja: 17.12.2017 17:14

Ptaki śpiewają w Kigali, reż. Joanna Kos i Krzysztof Krauze.

Ptaki śpiewają w Kigali, reż. Joanna Kos i Krzysztof Krauze.

Foto: kino świat

Różnorodność to cecha, która świadczy o bogactwie kinematografii. A taki właśnie jest dziś polski przemysł filmowy. Za kamerą stają artyści wszystkich generacji. Rozwija się kino gatunkowe, wcześniej rzadko przez rodzimych reżyserów uprawiane. Filmowcy wpisują się w kulturę europejską, przywożą laury z ważnych festiwali świata, m.in. z Berlina, Wenecji, Locarno, a przed tygodniem również trzy Europejskie Nagrody Filmowe. I odzyskali zaufanie publiczności.

To polskie tytuły napędzają rosnącą z roku na rok frekwencję. Blisko 3 miliony osób obejrzało „Listy do M3." Tomasza Koneckiego, ponad 2,3 mln „Botoks" Patryka Vegi, prawie 2 mln „Sztukę kochania. Historię Michaliny Wisłockiej" Marii Sadowskiej. Coraz więcej filmów pokonuje próg pół miliona widzów. Nawet te trudniejsze, jak choćby „Cicha noc" przyciągają ponad 300 tys. osób.

Rok otworzyła premiera „Powidoków" Andrzeja Wajdy – ostrzeżenie przed czasem, gdy władza dyktuje artystom, jaką sztukę mają uprawiać. Ale mistrza już na premierze zabrakło. I bardzo dziś brakuje jego mądrości. Wajda lubił młodych, stworzył dla nich szkołę, pewnie cieszyłby się z obecnej ekspansji pokolenia 30-latków. Po raz drugi z rzędu (po ubiegłorocznej „Ostatniej rodzinie" Jana Matuszyńskiego) festiwal w Gdyni wygrał debiutant. „Cicha noc" Piotra Domalewskiego to opowieść o rodzinie z prowincji, kryjącej wielkie dramaty: powroty z emigracji, która okazała się klęską, niszczący codzienność alkoholizm, przemoc domową, zdradę. Ale to nie jest „dom zły". To dom, w którym miłość walczy z trudnym czasem i codziennymi niespełnieniami.

Matuszyński i Domalewski, podobnie jak ubiegłoroczni debiutanci Bartosz Kowalski („Plac zabaw") i Grzegorz Zariczny („Fale"), jak Kuba Czekaj („Baby Bump", „Królewicz Olch"), jak Paweł Maślona czy Jagoda Szelc, których filmy „Atak paniki" i „Wieża. Jasny dzień" jeszcze nie weszły do kin, ale już podbiły publiczność festiwalu gdyńskiego – tworzą interesującą generację.

Wyrośli w wolnym kraju, ale musieli zmierzyć się z drapieżnym, świeżym kapitalizmem, niepewnością jutra, emigracją, destabilizacją rodziny. A dziś jeszcze ze społecznymi podziałami i agresją. Dlatego na ekranie opowiadają o chaosie, samotności, zerwanych więzach. O lęku.

Fala świetnych debiutów współgra z mocnymi obrazami dojrzałych twórców. Kino odbija problemy dzisiejszego czasu. „Ptaki śpiewają w Kigali" Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauzego to opowieść o tym, że tragiczne doświadczenia, zwłaszcza te nierozliczone, zostają w ludziach. I że wszystko zaczyna się od siania nienawiści. „Ptaki..." są krzykiem w świecie, w którym wciąż wybuchają konflikty i coraz głośniej brzmią złe słowa.

Przerażenie współczesnością jest też w „Pokocie" Agnieszki Holland i Kasi Adamik. W ponadgatunkowym, surrealistycznym filmie opartym na prozie Olgi Tokarczuk reżyserki zdiagnozowały deprawację społeczeństwa.

Lęk towarzyszy Bodo Koxowi, który w „Człowieku z magicznym pudełkiem", mieszając czas stalinizmu z okresem niedalekiej przyszłości opowiedział o totalitaryzmie i ludziach nie potrafiących wyciągnąć lekcji z historii. A jakże mocny jest głos Andrzeja Jakimowskiego, który w „Pewnego razu w listopadzie" w historię eksmitowanej z mieszkania inteligentki wmontował dokumentalny zapis nazistowskiego marszu na ulicach Warszawy.

Ale twórcy szukają też nadziei. W „Najlepszym" Łukasz Palkowski pokazuje wstawanie człowieka z upadku, w energetycznej „Sztuce kochania. Historii Michaliny Wisłockiej" Maria Sadowska przekonuje o solidarności kobiet. U Bodo Koxa zwycięża miłość, u Kos-Krauze, w leczącej rany Rwandzie znów zaczynają śpiewać ptaki...

Pojawiło się w tym roku kilka tytułów o tematyce religijnej, niestety, niespełniających wymogów kina profesjonalnego. Bliżej im do jarmarku niż refleksji Tarkowskiego czy Bergmana.

Powstały też obrazy zgodne z nową, zapowiadaną przez rząd polityką historyczną. Najlepsza z tych propozycji to „Wyklęty" Konrada Łęckiego, zainspirowany losami Józefa Franczaka. Ważny temat, ciekawy bohater, sprawnie poprowadzona akcja. Tyle że dzisiejsze kino nie lubi schematów w scenariuszu.

Różnorodność polskiego kina to też reżyserzy wywodzący się ze sztuk wizualnych. Po Ance i Wilhelmie Sasnalach, interesujące „Serce miłości" pokazał kurator Łukasz Ronduda.

I wreszcie dokument, który dziś przeżywa renesans na całym świecie. A Polacy nie zostają w tyle. Anna Zamecka przywiozła Europejską Nagrodę Filmową za znakomitą „Komunię" o dziecku, które życie zmusiło do gwałtownego dorośnięcia. Piotr Rosołowski i Elwira Niewiera wygrali wenecką sekcję klasyki „Księciem i dybukiem" – historią reżysera Michała Waszyńskiego, którego wiek XX kilka razy zmusił do zmiany tożsamości. Zaś 70-lecie polskiej animacji zostało w grudniu przypieczętowane Europejską Nagrodą Filmową dla pięknego, malowanego farbą olejną „Twojego Vincenta" Doroty Kobieli i Hugha Welchmana.

Końcówka roku przyniosła zawirowania w Polskim Instytucie Sztuki Filmowej: mimo protestów środowiska przedwczesne zwolnienie dyrektorki, wybór nowego dyrektora. Pozostaje mieć nadzieję, że nasze odrodzone kino, będzie mogło nadal swobodnie się rozwijać.

Hity 2017

Ptaki śpiewają w Kigali, reż. Joanna Kos i Krzysztof Krauze

Uniwersalna historia Polki i Afrykanki, które przeżyły tragedię w Ruandzie. Wielkie pytanie, jak rozliczać się z przeszłością, jak żyć po strasznej tragedii, uśmierzyć cierpienie, przywrócić godność ofiarom.

Cicha noc, reż. Piotr Domalewski

Film o polskiej rodzinie z prowincji. Nowy czas zapełnił półki sklepowe i rozbudził ambicje, ale nie dał szans rozwoju. O ludziach kryjących wielkie dramaty, a przecież pełnych tęsknot i dobrych intencji.

Pokot, reż. Agnieszka Holland i Kasia Adamik

Wbrew pozorom to nie jest kino „ekologiczne". To opowieść o zdeprawowanym świecie, gdzie rządzi pieniądz, brak tolerancji, nie ma miejsca dla tych, którzy „nie są z nami". Gdzie nie ma demokracji.

Kity 2017

Zerwany kłos, reż. Witold Ludwig

Debiutanci nie udźwignęli tematu świętości, film jest porażką artystyczną: opowieścią jednowymiarową i źle zrealizowaną

Botoks, reż. Patryk Vega

Widzowie Vegę lubią i kupują. Czy jednak w tym filmie nie posunął się on zbyt daleko w wulgarności i prostocie diagnoz?

Soyer, reż. Łukasz Barczyk

Film o współczesnym „mesjaszu" jest dyplomem studentów aktorstwa i powinien pozostać w szkolnej bibliotece.

Różnorodność to cecha, która świadczy o bogactwie kinematografii. A taki właśnie jest dziś polski przemysł filmowy. Za kamerą stają artyści wszystkich generacji. Rozwija się kino gatunkowe, wcześniej rzadko przez rodzimych reżyserów uprawiane. Filmowcy wpisują się w kulturę europejską, przywożą laury z ważnych festiwali świata, m.in. z Berlina, Wenecji, Locarno, a przed tygodniem również trzy Europejskie Nagrody Filmowe. I odzyskali zaufanie publiczności.

To polskie tytuły napędzają rosnącą z roku na rok frekwencję. Blisko 3 miliony osób obejrzało „Listy do M3." Tomasza Koneckiego, ponad 2,3 mln „Botoks" Patryka Vegi, prawie 2 mln „Sztukę kochania. Historię Michaliny Wisłockiej" Marii Sadowskiej. Coraz więcej filmów pokonuje próg pół miliona widzów. Nawet te trudniejsze, jak choćby „Cicha noc" przyciągają ponad 300 tys. osób.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Drag queen i nie tylko. Dokument o Andrzeju Sewerynie
Film
Laureaci Oscarów, Andrzej Seweryn, reżyserka castingów do filmów Ridleya Scotta – znamy pełne składy jury konkursów Mastercard OFF CAMERA 2024!
Film
Patrick Wilson odbierze nagrodę „Pod Prąd” i osobiście powita gości Mastercard OFF CAMERA
Film
Nominacje do Nagrody Female Voice 2024 Mastercard OFF CAMERA dla kobiet świata filmu!
Film
Script Fiesta 2024: Damian Kocur z nagrodą za najlepszy scenariusz