Wizyta u lekarza. „Od jak dawna wyczuwa pani ten guzek? – Od dwóch miesięcy. A to coś złego?" – pyta na ekranie Penelope Cruz. I słyszy diagnozę: rak piersi.
Choroba, cierpienie, śmierć, bunt, pogodzenie, walka. I siła życia. Potrzeba łapania każdej chwili, docenienia tego, co jest nam dane. Ile już było takich filmów?
Magda, bohaterka filmu „Ma Ma", jest młodą kobietą, której życie nagle się wali. Kryzys w Hiszpanii sprawia, że traci pracę nauczycielki. Odchodzi od niej mąż, ojciec jej dziesięcioletniego syna – profesor filozofii romansujący ze studentką. A wreszcie spada na nią choroba. Magda przechodzi mastektomię, potem chemię. Powoli jednak buduje życie od nowa: po meczu piłkarskim, w którym gra jej syn Dani, poznaje łowcę talentów piłkarskich. Chwilę później Arturo odbiera telefon: w wypadku zginęła jego córeczka, żona leży w szpitalu w śpiączce.
Dwoje rozbitków zbliża się do siebie. Po śmierci żony Artura zaczynają tworzyć parę. Ale Magda ma nawrót choroby, lekarz daje jej niewiele życia. Kobieta chce zostawić prezent synowi jedynakowi i mężczyźnie, który stracił córkę: decyduje się urodzić dziecko.
Nie jest łatwo opowiadać o umieraniu młodej kobiety, bo można wpaść w pułapkę ckliwego wyciskacza łez albo odwrotnie – na siłę spreparować opowieść o mocy człowieka, który odchodząc, urządza innym świat. Było już wiele takich filmów. W „Moim życiu beze mnie" Isabel Coixet, 23-letnia dziewczyna, matka dwojga dzieci, mając przed sobą dwa miesiące życia, precyzyjnie przygotowywała własną śmierć, elegancko organizując „świat bez siebie".