"Łagodna": Rosja w krzywym zwierciadle

Rosja w krzywym zwierciadle Siergieja Łoźnicy. „Łagodna" już w kinach.

Publikacja: 26.10.2017 17:57

Wasilina Makowczewa znakomita w roli tytułowej. Gra kobietę, która nigdy się nie uśmiecha.

Wasilina Makowczewa znakomita w roli tytułowej. Gra kobietę, która nigdy się nie uśmiecha.

Foto: against gravity

Andriej Zwiagincew, Borys Chlebnikow, Andriej Popogrebski – z ich filmów można niemało dowiedzieć się o współczesnej Rosji. Pozbawionej drogowskazów, skorumpowanej. O kraju, w którym na starą mentalność nałożyły się nowe ambicje. Ale najbardziej dramatyczne obrazy pokazuje Siergiej Łoźnica.

W „Łagodnej" do kobiety z małej rosyjskiej mieściny wraca paczka, którą wysłała mężowi do więzienia. Mąż został skazany za morderstwo, żona jednak powtarza, że siedzi „za nic", bo niczego nie zrobił. Zaniepokojona postanawia sprawdzić, co się dzieje. Jej podróż staje się jednym wielkim upokorzeniem. Bo tu człowiek się nie liczy, każda baba z okienka na poczcie, każdy urzędnik i funkcjonariusz okazuje swoją władzę i traktuje człowieka jak śmiecia. Kobieta, która nigdy się nie uśmiecha, obija się o świat ludzi o brzydkich, prymitywnych twarzach, o ich chamstwo, o kłamstwo, hipokryzję i wszechogarniającą agresję.

To prawda, druga część filmu, metaforyczna – zarejestrowany sen – nie podoba mi się. Mam wrażenie, że rozbija opowieść, jest długa, niepotrzebna. Jednak to, co Łoźnica pokazuje przedtem, poraża.

Nędza prowincji

To twórca, który nie chodzi po nocnych klubach Rosji, nie portretuje nowobogackich w mercedesach. Jedzie na prowincję – nędzną, zapomnianą, walczącą o każdy dzień.

– Film nie jest kolorową pocztówką – mówi „Rzeczpospolitej" reżyser. – Oczywiście nie można oceniać Flandrii, patrząc na obrazy Breughla ani uznawać, że obrazy Goi to portret XVIII-wiecznej Hiszpanii. „Łagodna" też nie pokazuje całej Rosji, bo ona ma wiele twarzy. Ale mnie interesuje ta konkretna sytuacja. Chciałem poprzez nią zbudować metaforę kraju, w którym ludzie na każdym etapie życia stykają się z przemocą, kłamstwem, brakiem szacunku dla podstawowych wartości. I pewnie najgorsze jest to, że w prawdziwym życiu wielu Rosjan rozpoznaje sytuacje z filmu.

Siergiej Łoźnica mówi, że jest produktem dawnego Związku Radzieckiego. Urodził się w Baranowiczach na Białorusi, w rodzinie ma Kozaków i Litwinów, dorastał w Kijowie, szkołę filmową skończył w Moskwie. Dzisiaj mieszka w Berlinie.

Jego droga do kina też nie była prosta. W 1987 roku skończył politechniczny wydział matematyki.

– Moi rodzice byli inżynierami, specjalistami od budowy samolotów – mówi. – Studia były więc łatwym wyborem. Żeby nie zabrali mnie do wojska i nie wysłali do Afganistanu. Potem pracowałem w Instytucie Cybernetyki, miałem spokojne życie i niezłą pensję. Ale poczułem, że to mnie nie interesuje. Jako dojrzały facet zacząłem wszystko od nowa.

Miał 27 lat, gdy w 1991 roku zdał na reżyserię w moskiewskim WGiK. Kręcił dokumenty. Niektóre z nich stały się głośne. W uhonorowanej krakowskim Złotym Smokiem „Blokadzie" pod archiwalne materiały z oblężenia Leningradu podłożył ścieżkę dźwiękową z odgłosami codziennego życia miasta. W „Rewii" pokazywał Związek Radziecki z perspektywy kołchozu, w „Artelu", „Fabryce" czy „Portrecie" tworzył sugestywne obrazy Rosji, posługując się tylko zdjęciami.

Dziś, choć mieszka w Berlinie, jako filmowiec wraca stale do Rosji. I tylko raz, w dokumencie „Majdan", pokazał Ukrainę budzącą się do wolności. Zwykle kreśli sugestywny obraz kraju, w którym upadły wszelkie wartości. We wstrząsającym filmie „Szczęście ty moje" kierowca ciężarówki, gubiąc się na wiejskim szlaku, pytał: „Dokąd prowadzi ta droga?". „Donikąd" – słyszał w odpowiedzi. Obrazy sprzed lat niewiele swoją dzikością różniły się tam od współczesnych. Jakby reżyser chciał powiedzieć, że w Rosji nikt nie był i nie jest bezpieczny, a brak hamulców wpisał się w mentalność narodu.

– Lata komunizmu zostawiły po sobie pustkę. Cmentarzysko idei i wartości. Nie zmienią tego laptopy, komórki i jachty nowobogackich milionerów. I trzeba o tym mówić, bo po euforii ponad dwóch dekad wolności powinniśmy wreszcie zapytać, co nie pozwala nam iść dalej. Pokonać granic, które tkwią w nas samych – mówi reżyser i dodaje:

– Ale też mówienie o mentalności postkomunistycznej jest uproszczeniem. To jest mentalność, która pozostała w nas jeszcze z czasów carskich. Dzięki niej mogło się Stalinowi udać wprowadzenie dyktatury w latach 20. A dzisiaj? Wciąż niewiele się w świadomości większości Rosjan zmieniło.

Ręka dokumentalisty

W filmach Łoźnicy czuje się rękę dokumentalisty. Duże wrażenie robiły sceny na targu w „Szczęściu...". W „Łagodnej", gdy ogląda się obrazy rosyjskiej prowincji, ciarki przechodzą po plecach.

– Kręciliśmy w autentycznym więzieniu w Daugavpils. 70 procent występujących w filmie osób to naturszczycy. Wieśniacy, strażnicy więzienni, a nawet więźniowie. Wśród tych ostatnich był człowiek, który spędził w celi 37 lat. Tak naprawdę był naszym najmilszym i najbardziej entuzjastycznie nastawionym aktorem.

Łoźnica przyznaje, że jego filmy nie są dobrze przyjmowane w Rosji:

– Ludzie zostali tam zindoktrynowani. To, co w tej chwili robią rosyjskie media, przede wszystkim rosyjska telewizja, to akt agresji, niszczenie niezależnego myślenia i kultury.

Reżyser wciąż jednak chce pracować we własnym kraju. Następny film „Donbas" będzie realizować na Ukrainie.

– Nie chcę robić filmów na Zachodzie – mówi. – Jestem zainteresowany wszystkim, co dzieje się w naszej części Europy. To jest świat, który rozumiem najlepiej. To moja tradycja, moja kultura. A na terenach postsowieckich wciąż można znaleźć miejsca, gdzie można spokojnie kręcić – w Estonii, na Litwie, na Ukrainie. Jeśli tam stanie się to niemożliwe, przyjadę do Polski.

Andriej Zwiagincew, Borys Chlebnikow, Andriej Popogrebski – z ich filmów można niemało dowiedzieć się o współczesnej Rosji. Pozbawionej drogowskazów, skorumpowanej. O kraju, w którym na starą mentalność nałożyły się nowe ambicje. Ale najbardziej dramatyczne obrazy pokazuje Siergiej Łoźnica.

W „Łagodnej" do kobiety z małej rosyjskiej mieściny wraca paczka, którą wysłała mężowi do więzienia. Mąż został skazany za morderstwo, żona jednak powtarza, że siedzi „za nic", bo niczego nie zrobił. Zaniepokojona postanawia sprawdzić, co się dzieje. Jej podróż staje się jednym wielkim upokorzeniem. Bo tu człowiek się nie liczy, każda baba z okienka na poczcie, każdy urzędnik i funkcjonariusz okazuje swoją władzę i traktuje człowieka jak śmiecia. Kobieta, która nigdy się nie uśmiecha, obija się o świat ludzi o brzydkich, prymitywnych twarzach, o ich chamstwo, o kłamstwo, hipokryzję i wszechogarniającą agresję.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Rusza 17. edycja Międzynarodowego Festiwalu Kina Niezależnego Mastercard OFF CAMERA
Film
Marcin Dorociński z kolejną rolą w Hollywood. W jakiej produkcji pojawi się aktor?
Film
Rekomendacje filmowe na weekend: Sport i namiętności
Film
Festiwal Mastercard OFF CAMERA. Patrick Wilson z nagrodą „Pod prąd”
Film
Nie żyje reżyser Laurent Cantet. Miał 63 lata