Coś w tym jest. Młodzi artyści robią dziś bardzo ciekawe filmy. I różnorodne. Opowiadają o swojej generacji jak choćby Łukasz Grzegorzek w „Kamperze” czy Michał Marczak we „Wszystkich nieprzespanych nocach”, ale też interesuje ich przeszłość. Tomasz Wasilewski cofa się w „Zjednoczonych stanach miłości” do początku lat 90., Jan Matuszyński w „Ostatniej rodzinie” kreśli fresk obejmujący ponad ćwierć wieku — od drugiej połowy lat 70. do roku 2005. Ta próba zrozumienia naszej najnowszej historii wydaje mi się fascynująca. Podejmują ją również, oczywiście, twórcy starszej generacji, m.in. Wojciech Smarzowski w „Wołyniu”, Ryszard Bugajski w „Zaćmie” czy Maciej Pieprzyca w „Jestem mordercą”.
I jeszcze kolejna fala pretensji do tegorocznej selekcji. Po ogłoszeniu konkursowego zestawu na Facebooku pojawiły się głosy, m.in. filmoznawczyni Moniki Talarczyk-Gubały, że nie ma w nim filmów zrobionych przez kobiety.
Nie lekceważę tych uwag, ale nie przesadzajmy. Obecność kobiet w polskim kinie jest silna. W ubiegłym roku Złote Lwy dostała Małgorzata Szumowska, nagrodę za debiut Agnieszka Smoczyńska, a nagrodę publiczności Kinga Dębska. W tym roku reżyserki są w konkursie głównym słabo reprezentowane, ale na 45 zgłoszeń tylko 3 filmy były podpisane przez reżyserki. Ale za to wiele filmów firmują kobiety-producentki, które dzisiaj są w naszej kinematografii ogromną siłą. A poza tym reżyserzy często opowiadają o świecie kobiet. „Zjednoczone stany miłości”, „Zaćma”, „Fale” to ich historie. W „Królewiczu olch” Kuby Czekaja mamy relację syn-matka. Silne bohaterki są w „Szczęściu świata” Michała Rosy czy „Ostatniej rodzinie”. Dlatego jeśli ktoś mówi, że nie ma kobiet na festiwalu, to namawiam, żeby rozszerzył swoje spojrzenie. A w Konkursie Młodego Kina reżyserek jest z kolei większość.
Nie trzeba więc narzekać?
Absolutnie nie. W ubiegłym roku było świetnie pod względem genderowej równowagi, a w tym cieszyć powinno nas cieszyć to, o czym mówiliśmy wcześniej: nowe pokolenie twórców. Gdyński festiwal jest na jego przyjęcie gotowy. Także dlatego, że udało nam się oddzielić konkurs młodego kina od rywalizacji niezależnych filmów krótkich. Warto ten konkurs śledzić, bo daje on wgląd w to, co będzie się działo na naszych ekranach za chwilę.
Dużo mówisz o filmowej młodzieży. Nie będą mieli do ciebie żalu starsi, doświadczeni twórcy?