„Nowy świat" wchodzi na ekrany kin

„Nowy świat" – spojrzenie młodych reżyserów na mieszkających w Polsce ludzi z innych krajów.

Aktualizacja: 12.08.2016 21:08 Publikacja: 11.08.2016 18:58

Foto: Akson Studio

Wchodzący dziś do kin „Nowy świat" to trzy nowele zrealizowane przez młodych reżyserów: Elżbietę Benkowską, Michała Wawrzeckiego i Łukasza Ostalskiego. Łączą je bohaterowie – ludzie, którzy uciekli z własnych krajów i nad Wisłą próbują budować nowe życie.

Pierwsze strony gazet pełne są dziś historii o imigrantach i uchodźcach. To, obok narastającego terroryzmu, najbardziej bolesny problem Europy. Nic dziwnego, że coraz częściej trafia też na ekrany. O problemach multietnicznego społeczeństwa wspaniałe filmy nakręcili Francuzi: „Klasa" Laurenta Canteta i „Imigranci" Jacques'a Audiarda zdobyły Złote Palmy w Cannes. Ważne obrazy zrobili wrażliwi na problemy społecznej degradacji Anglicy Ken Loach i Stephen Frears czy pracujący w Niemczech reżyserzy pochodzenia tureckiego z Fatihem Akinem na czele. Nie mówiąc o dokumentalistach: w ubiegłym roku Złotego Niedźwiedzia zdobył w Wenecji wstrząsający „Ogień na morzu" o uchodźcach przypływających nielegalnie na włoską wyspę Lampedusa.

Sporadyczny temat

W Polsce imigranci pojawiali się na ekranie sporadycznie. W „Mojej krwi" Marcina Wrony, w „Hanoi–Warszawa" Katarzyny Klimkiewicz. „Nowy świat" narodził się na zajęciach Grzegorza Łoszewskiego, na Wydziale Scenariopisarstwa w łódzkiej PWSFTViT. Teksty na temat imigrantów okazały się tak ciekawe, że trzy najlepsze wykładowca polecił producentom.

W trwającym zaledwie 84 minuty filmie debiutanci opowiedzieli o ludziach zawieszonych pomiędzy dwoma światami, dwiema kulturami. O ludziach, w których pamięci, jak drzazgi, zagnieżdżone są wspomnienia, żyjących z poczuciem obcości, a przecież przeżywających też własne, codzienne dramaty.

– Cieszę się, że zrobiliśmy film, który pokazuje ludzką twarz emigracji, a nie hasła z tabloidów i hejterskie komentarze – mówi dzisiaj producent Jan Kwieciński.

Bohaterka etiudy Benkowskiej jest Białorusinką, żoną muzyka-dysydenta, który swój bunt wyraża mocnymi piosenkami o wolności. Żanna z małą córką mieszka w Warszawie, u siostry. Ma dość marszów protestacyjnych – trochę tak, jak kiedyś bohaterka „Krzyża walecznych" Kutza – nie chce być ikoną, symbolem politycznym. Zakochała się w Polaku, tęskni za zwyczajnością. Jednak kiedy jej mąż zostanie zwolniony z aresztu i przyjedzie do Warszawy, będzie musiała spojrzeć mu w oczy. I wybrać.

Azzam z noweli Wawrzeckiego był tlumaczem w polskiej jednostce w Afganistanie. Oskarżony o zdradę, dzięki polskiemu dowódcy uciekł z ojczyzny. Pracuje w knajpie, na co dzień mierząc się z obrazami wojennej traumy, które wciąż do niego wracają, ale też z poczuciem inności i relacją z polskim przyjacielem – z homoseksualnym uczuciem i uzależnieniem.

Ukrainka Wiera z filmu Ostalskiego uciekła do Polski, żeby być sobą. Jest transseksualistką, już zmieniła wygląd zewnętrzny, czeka na ostatnią operację korekty płci. W Kijowie został jej mały synek z czasów, gdy Wiera funkcjonowała jako mężczyzna. Po śmierci matki chłopca dziadek przyjeżdża do Warszawy z dzieckiem samotnym, spragnionym miłości.

Trudne kino

To wcale nie jest łatwy film. Świadczą o tym nawet problemy, jakie mieli młodzi reżyserzy z obsadą głównych ról. Aktorki z Białorusi nie chciały zagrać u Benkowskiej, bojąc się represji politycznych. Wawrzecki dopiero w Niemczech znalazł aktora, który zdecydował się wcielić w rolę muzułmanina-homoseksualisty. U Ostalskiego wystąpiła po bardzo długim wahaniu Ukrainka, która jest autentyczną transseksualistką.

Pojawiają się w stosunku do „Nowego świata" zarzuty, że te nowele, może poza historią Azzama, niewiele mówią o emigracji. Że niedostatecznie podkreślają obcość i inność. Dramat kobiety, która musi wybierać między lojalnością w stosunku do męża a nową miłością, mógłby zdarzyć się wszędzie. Historia transseksualistki też. „To jest opowieść o tym, że trzeba pokochać siebie, by dać miłość komuś innemu" – przyznaje Ostalski.

Realizatorzy delikatnie zaznaczają nienormalność sytuacji, a jakich znaleźli się bohaterowie, jak choćby wtedy, gdy widzimy, że żona białoruskiego dysydenta, w swoim kraju należąca zapewne do artystycznej elity, zarabia na życie, sprzątając mieszkania. Generalnie jednak bohaterowie wtapiają się w warszawską ulicę, nie czuje się tu dystansu otoczenia. Ale może właśnie dlatego „Nowy świat" jest interesujący. Pokazuje imigrantów jako ludzi obolałych i z przeszłością, a jednocześnie takich samych jak ci, którzy ich otaczają. Jak my. Ten film, skromny i kameralny, ma w sobie prawdę.

Głos pokolenia

Film telenowelowy zawsze interpretowany jest jako głos pokolenia. Dziesięć lat temu Anna Kazejak, Jan Komasa i Maciej Migas pokazali „Odę do radości". Trzy nowele o młodych ludziach, którzy nie mogli znaleźć miejsca w kraju. Dziewczyna ze Śląska, hiphopowiec z Warszawy i absolwent uniwersytetu z Wybrzeża spotkali się w autobusie do Londynu. To był ważny film. Prawdziwy i pełen bólu jak polska młodość A.D. 2006. Teraz tryptyk zrealizowany w podobnej konwencji wprowadza nową generację twórców. Świetnych ludzi, którzy odnieśli już sukcesy, zdobywając laury za swoje krótkie filmy, a „Nowym światem" potwierdzają, że wrażliwość i tolerancja nie są dla nich pustymi pojęciami. Czekam na ich samodzielne, fabularne debiuty.

Wchodzący dziś do kin „Nowy świat" to trzy nowele zrealizowane przez młodych reżyserów: Elżbietę Benkowską, Michała Wawrzeckiego i Łukasza Ostalskiego. Łączą je bohaterowie – ludzie, którzy uciekli z własnych krajów i nad Wisłą próbują budować nowe życie.

Pierwsze strony gazet pełne są dziś historii o imigrantach i uchodźcach. To, obok narastającego terroryzmu, najbardziej bolesny problem Europy. Nic dziwnego, że coraz częściej trafia też na ekrany. O problemach multietnicznego społeczeństwa wspaniałe filmy nakręcili Francuzi: „Klasa" Laurenta Canteta i „Imigranci" Jacques'a Audiarda zdobyły Złote Palmy w Cannes. Ważne obrazy zrobili wrażliwi na problemy społecznej degradacji Anglicy Ken Loach i Stephen Frears czy pracujący w Niemczech reżyserzy pochodzenia tureckiego z Fatihem Akinem na czele. Nie mówiąc o dokumentalistach: w ubiegłym roku Złotego Niedźwiedzia zdobył w Wenecji wstrząsający „Ogień na morzu" o uchodźcach przypływających nielegalnie na włoską wyspę Lampedusa.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Rosja prześladuje jak za Stalina, a Moskwa płonie w „Mistrzu i Małgorzacie”
Film
17. Mastercard OFF CAMERA: Nominacje – Najlepsza Aktorka, Aktor i Mastercard Rising Star
Film
Zbrojmistrzyni w filmie "Rust" skazana na 18 miesięcy więzienia
Film
„Perfect Days” i "Anselm" w kinach. Wim Wenders uczy nas spokoju
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Film
Zmarła Eleanor Coppola, reżyserka i żona reżysera