Wielu inspiruje się nim nie tylko ze względu na filmy, ale także z uwagi na charakter, determinację i chęć samodoskonalenia. Bruce Lee to przykład osoby dążącej do celu za wszelką cenę. Jako młody chłopak chciał odnieść sukces w Hollywood, jednak pierwsze podejście – z powodu jego pochodzenia – zakończyło się fiaskiem. Miał pomysł na serial kung-fu, ale zabrano mu go, bo nikt nie chciał się zgodzić, by główną rolę zagrał Chińczyk.
W połowie lat 60. występował w serialu „Zielony Szerszeń".
Zagrał Kato – pomocnika Szerszenia. To też przykład, jak go traktowano. Do seriali aspirował jako aktor pierwszoplanowy, a zazwyczaj dostawał podrzędne role. Bruce Lee nie lubił podporządkowywać się innym, był uparty. Wrócił do Hongkongu. Tam kręcił tanie filmy według swoich pomysłów. Jego „Droga smoka" i „Wściekłe pięści" odniosły sukces. Udowodnił, że kolor skóry nie determinuje zdolności do funkcjonowania w tej branży. Amerykanie do niego wrócili, ale tym razem już na jego warunkach. Był pierwszym Chińczykiem, który dostał główną rolę w amerykańskim filmie. Ale nie dożył swojego triumfu – zmarł przed premierą „Wejścia smoka".
Bruce Lee to dawna wersja dzisiejszych superbohaterów?
Jego filmy były oparte na klasycznym schemacie samotnego bohatera, który walczy z przeciwnościami losu. Jest jedynym sprawiedliwym, stającym w obronie słabszych. To się nie zmienia, był archetypiczną postacią dla kina akcji. Pałeczkę po nim przejęli Jackie Chan i Jet Li.
Co więcej, amerykańskie kino właśnie jemu zawdzięcza obecność sztuk walki jako stałego elementu filmów.