„Volta" Juliusza Machulskiego od piątku w kinach

„Volta" Juliusza Machulskiego to zgrabna mieszanka sprawdzonych wcześniej pomysłów i żartów. Od piątku w kinach.

Publikacja: 05.07.2017 20:12

Foto: kino świat

Aż trudno w to uwierzyć, ale od poprzedniej produkcji filmowej Juliusza Machulskiego, który zawsze był bardzo zapracowanym twórcą, minęły już cztery lata. A ile od ostatniej naprawdę udanej? Ani bowiem „Ambassada" z żartami osiągającymi momentami niebezpiecznie niski poziom, ani komediowy horror „Kołysanka" nie okazały się artystycznym sukcesem.

Nowa komedia stanowi dowód, że twórca odzyskał formę, niemniej trudno powiedzieć, by zaskoczył widzów, tak jak potrafił robić w przeszłości. „Volta" to raczej swoista składanka, coś w rodzaju „The Best of Juliusz Machulski". Ma do tego prawo artysta sumujący swój dorobek, czy wszakże w jego przypadku nie jest na to za wcześnie?

Nieprzypadkowo tytułowy bohater nowego filmu nosi nazwisko zaczynające się na literę „V". Juliusz Machulski odwołuje się w ten sposób do swoich dawnych sukcesów, do „Vabanku", do „Vinciego", a także do nieco zapomnianego, sensacyjnego filmu „V.I.P.".

Z przygód kasiarza Henryka Kwinty wziął zatem pomysł skomplikowanej intrygi kryminalnej, zrodzonej z więziennej zemsty. Ponadto kluczową rolę w akcji „Volty" odgrywa – tak jak w „Vincim" – dzieło sztuki o bezcennej wartości. Nie jest to jednak obraz, ale korona ostatniego króla z rodu Piastów, Kazimierza Wielkiego, o którą toczy się wielowątkowa rozgrywka. Całość zaś została doprawiona aluzjami do dzisiejszej, polskiej rzeczywistości, od czego nie stronił przecież i „V.I.P.".

Mamy więc w tym filmie żarty z prymitywnych polityków czy zachłannych szefów koncernów medialnych, a nawet dowiadujemy się, jak nauczyliśmy Francuzów posługiwać się widelcami. Niektóre sytuacje kreślone są grubą kreską, ale i tak w sposób bardziej finezyjny niż obraz współczesnej Polski w „Superprodukcji" czy „Pieniądze to nie wszystko" tego reżysera.

Pomysłów jest wystarczająco dużo jak na jedną komedię, a Juliusz Machulski żongluje nimi sprawnie, tak jak kiedyś. I może właśnie dlatego „Volta" jest w swej formie filmem tradycyjnym, a nawet momentami wręcz staroświeckim.

To ostatnie stwierdzenie dotyczy zwłaszcza licznych retrospekcji, pokazujących dzieje królewskiej korony. Historyczne obrazki wplecione we współczesną akcję w swej estetyce przypominają polskie kino sprzed półwiecza.

Jak na zestaw „The Best of..." przystało, „Volta" skrzy się znakomitymi nazwiskami w obsadzie, w której nie mogło zabraknąć ulubionych aktorów Juliusza Machulskiego. Niektórzy się pojawiają tylko po to, by przez chwilę się zabawić, a przy okazji zrobić przyjemność reżyserowi i widzom.

Tak uczynił na przykład w aż dwóch różnych epizodach Cezary Pazura. Robert Więckiewicz pojawia się na moment – zmieniony nie do poznania charakteryzacją – jako Janko z Czarnkowa. Młodsi także Juliuszowi Machulskiemu nie odmawiają, i słusznie, bo Józefowi Pawłowskiemu wystarczyła minuta, by zostać zapamiętanym w roli telewizyjnego kamerzysty.

Aktorską siłą „Volty" są jednak przede wszystkim dwie kreacje. Pierwszą stworzył Andrzej Zieliński, który tytułowego bohatera – spin doktora, specjalistę od medialnego wizerunku – zbudował finezyjnymi środkami, wiarygodnie, a jednocześnie z pewnym dystansem. Równorzędnym partnerem w roli „Dychy", asystenta i prawej ręki Volty, okazał się Michał Żurawski. Gra go oszczędnie, pozornie na jednej nucie, a jednak w miarę rozwoju akcji okazuje się kimś innym niż na początku. Dialogi „Dychy" z Voltą stają się zatem coraz ciekawsze i są najbardziej inteligentne w całym filmie.

Wart zauważenia jest również Jacek Braciak jako Kazimierz Dolny – kandydat znikąd z szansami na wygranie wyborów prezydenckich w Polsce. W pomyśle scenariuszowym Juliusza Machulskiego ta postać wydaje się przerysowana, aktor zaś ją uprawdopodobnił.

Dużo zatem się dzieje w „Volcie", co nie oznacza wszakże, że film od początku po finał utrzymuje równe tempo. Akcja co pewien czas słabnie, ale kto lubi komedie tego twórcy, ten podczas seansu będzie się dobrze bawił. Niemniej po wyjściu z kina stwierdzi zapewne, że to wszystko już kiedyś widział. ©?

Aż trudno w to uwierzyć, ale od poprzedniej produkcji filmowej Juliusza Machulskiego, który zawsze był bardzo zapracowanym twórcą, minęły już cztery lata. A ile od ostatniej naprawdę udanej? Ani bowiem „Ambassada" z żartami osiągającymi momentami niebezpiecznie niski poziom, ani komediowy horror „Kołysanka" nie okazały się artystycznym sukcesem.

Nowa komedia stanowi dowód, że twórca odzyskał formę, niemniej trudno powiedzieć, by zaskoczył widzów, tak jak potrafił robić w przeszłości. „Volta" to raczej swoista składanka, coś w rodzaju „The Best of Juliusz Machulski". Ma do tego prawo artysta sumujący swój dorobek, czy wszakże w jego przypadku nie jest na to za wcześnie?

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Drag queen i nie tylko. Dokument o Andrzeju Sewerynie
Film
Laureaci Oscarów, Andrzej Seweryn, reżyserka castingów do filmów Ridleya Scotta – znamy pełne składy jury konkursów Mastercard OFF CAMERA 2024!
Film
Patrick Wilson odbierze nagrodę „Pod Prąd” i osobiście powita gości Mastercard OFF CAMERA
Film
Nominacje do Nagrody Female Voice 2024 Mastercard OFF CAMERA dla kobiet świata filmu!
Film
Script Fiesta 2024: Damian Kocur z nagrodą za najlepszy scenariusz