Rzeczpospolita: Opowiadając o trudnym dojrzewaniu, zrobiła pani film jasny i niosący nadzieję.
Alante Kavaite: Próbowałam odbić się od mrocznych historii o traumach dorastania, jakich w kinie jest wiele. Ja sama miałam trudną młodość, a przecież po 20 latach, patrząc na nią z dzisiejszej perspektywy, widzę ją jako piękne i konstruujące doświadczenie. To był krok, który musiałam zrobić, żeby dojrzeć. Dlatego chciałam opowiedzieć o czasie, w którym rządzą nami emocje. Gdy radość, ból – wszystko jest wyolbrzymione. Pokazać na ekranie twarze młodych ludzi. Bo w ich oczach jest coś, co potem ginie na zawsze. Świeżość, zachłanność na życie, niewinność.
„Lato Sangaile" to film o prawie do marzeń. Ale i o odwadze, by je realizować.
Prawo do marzeń jest czymś, czego nikt nie może człowiekowi odebrać. Ale sami też musimy je sobie przyznać. Jedna z bohaterek filmu jest piękna, zdrowa, inteligentna, a pochodząc z zamożnej rodziny, może mieć wszystko, czego zapragnie. Dlaczego więc nie potrafi dążyć do swojego celu? Druga dziewczyna nie ma niczego, ale jest niezależna. Ich losy się krzyżują. I obie zadają sobie pytania: Jak być wolną? Szczęśliwą? Jak walczyć? Jak znaleźć własne miejsce? Jak się stać sobą?
Krytycy porównywali pani film do „Życia Adeli" Abdellatifa Kechiche'a.