Młodość zachłanna na życie

Reżyserka „Lata Sangail?" Alante Kavaite mówi Barbarze Hollender o powrocie po latach do rodzinnego kraju.

Aktualizacja: 23.05.2016 20:38 Publikacja: 23.05.2016 17:41

Foto: materiały prasowe

Rzeczpospolita: Opowiadając o trudnym dojrzewaniu, zrobiła pani film jasny i niosący nadzieję.

Alante Kavaite: Próbowałam odbić się od mrocznych historii o traumach dorastania, jakich w kinie jest wiele. Ja sama miałam trudną młodość, a przecież po 20 latach, patrząc na nią z dzisiejszej perspektywy, widzę ją jako piękne i konstruujące doświadczenie. To był krok, który musiałam zrobić, żeby dojrzeć. Dlatego chciałam opowiedzieć o czasie, w którym rządzą nami emocje. Gdy radość, ból – wszystko jest wyolbrzymione. Pokazać na ekranie twarze młodych ludzi. Bo w ich oczach jest coś, co potem ginie na zawsze. Świeżość, zachłanność na życie, niewinność.

„Lato Sangaile" to film o prawie do marzeń. Ale i o odwadze, by je realizować.

Prawo do marzeń jest czymś, czego nikt nie może człowiekowi odebrać. Ale sami też musimy je sobie przyznać. Jedna z bohaterek filmu jest piękna, zdrowa, inteligentna, a pochodząc z zamożnej rodziny, może mieć wszystko, czego zapragnie. Dlaczego więc nie potrafi dążyć do swojego celu? Druga dziewczyna nie ma niczego, ale jest niezależna. Ich losy się krzyżują. I obie zadają sobie pytania: Jak być wolną? Szczęśliwą? Jak walczyć? Jak znaleźć własne miejsce? Jak się stać sobą?

Krytycy porównywali pani film do „Życia Adeli" Abdellatifa Kechiche'a.

Film Kechiche'a obejrzałam już po zakończeniu zdjęć do „Lata Sangaile". I wydaje mi się, że to bardzo różne opowieści. Może po prostu jest za mało filmów o miłości dwóch kobiet.

Historia Sangaile i Auste mogła się zdarzyć wszędzie. Dlaczego wróciła pani na Litwę?

Odwodzili mnie od tego zamiaru moi francuscy producenci, bo niełatwo jest sfinansować film powstający w języku, którym mówi zaledwie 3 miliony osób z byłej republiki ZSRR. Jednak uparłam się. Chciałam opowiedzieć o moim rodzinnym kraju. Niewielkim przecież, ale mającym swoją tożsamość i charakter. Poza tym Litwini kochają samoloty. Od lat 30. XX wieku mieliśmy wspaniałych pilotów, którzy latali przez Atlantyk. Pod okupacją sowiecką ludzie pielęgnowali te legendy. To był dowód, że ich kraj istniał. I tak zostało. Moi rodacy do dzisiaj lubią oglądać pokazy lotnicze. Zdecydowałam się też zrobić „Lato Sangaile" na Litwie, bo wydawało mi się, że powinien tam wreszcie powstać film o homoseksualnej miłości. Litwini są tolerancyjni, ale dyskusji genderowej wciąż tam brakuje. No i ostatni powód: litewskie niebo jest absolutnie niezwykłe. Nigdzie indziej nie ma takiego naturalnego światła.

Od 1992 roku mieszka pani w Paryżu. Jak się pani czuła w ojczystym kraju po latach nieobecności?

Bałam się tego powrotu, przecież wyjechałam stamtąd jako 19-letnia dziewczyna. Wilno było dla mnie obcym miastem. Nie znałam codzienności. Nie wiedziałam, gdzie się kupuje bilet autobusowy i w której restauracji można zjeść dobry obiad. Po litewsku mówiłam bardzo poprawnie, ale to już nie był żywy język. Poza tym wracałam do wspomnień. W „Lecie..." opowiadam o nastolatkach, a na Litwie spędziłam właśnie młodość. Czułam się tak, jakbym kręcąc ten film, gwałtownie wydoroślała. Uświadomiłam sobie, kim jestem i jakie mam korzenie.

I kim pani jest?

Czuję się Europejką. Potrafię zrozumieć zarówno wschodnio-, jak i zachodnioeuropejską kulturę. Wiem, jak one funkcjonują, jak się zazębiają. Obie mnie stworzyły.

Co jest w pani ze Wschodu, co z Zachodu?

Litwa to moje dzieciństwo i matka. Francja – studia i dorosłość. O wielu tematów, nigdy nie rozmawiałam w języku litewskim. Choćby o miłości, o sztuce.

Dlaczego właściwie wyjechała pani do Francji?

W Związku Radzieckim rosłam w przekonaniu, że żyję w więzieniu. Gdy na początku lat 90. otworzyły się granice, pomyślałam: „Muszę zobaczyć świat". Chciałam studiować w szkole teatralnej albo w Akademii Sztuk Pięknych. A we Francji mogłam poznawać sztuki wizualne, o których na Litwie jeszcze się nie mówiło. Sądziłam wtedy, że wrócę do kraju z nowymi ideami, z nową wiedzą, z nowymi umiejętnościami.

Ale została pani we Francji.

W tamtym czasie straciłam matkę. A mój kraj bez niej przestał być moim krajem. Nie miałam już tam nikogo bliskiego, Litwa stała się dla mnie miejscem na mapie. Dlatego wybrałam Paryż, w którym zdążyłam się dobrze poczuć.

Po doświadczeniach z „Latem Sangaile" będzie pani częściej odwiedzać Litwę?

Spędziłam tam wiele miesięcy, było mi dobrze i ciekawie, ale mój świat jest już w Paryżu. Nie mogłabym zresztą na Litwie kręcić filmów – nie mam prawa zgłaszać się po pieniądze do nie najzamożniejszego przecież Litewskiego Instytutu Filmowego. Dlatego dwa następne projekty filmowe przygotowuję we Francji.

Sylwetka

Alante Kavaite, reżyserka, scenarzystka

Urodziła się w 1973 roku w Wilnie. Jako nastolatka zagrała główną rolę w filmie Raimundasa Banionisa „Jazz". W 1992 roku wyjechała do Francji, gdzie studiowała sztuki wizualne – najpierw w Awinionie, a następnie w Paryżu. Realizowała reklamy, pracowała w firmach PR, a w 2006 roku zadebiutowała jako reżyserka długometrażowym filmem „Ecoute le Temps". Za reżyserię „Lata Sangaile" dostała w 2015 roku nagrodę na festiwalu w Sundance.

Zmysłowa opowieść o marzeniach i dojrzewaniu

Sangaile ma kilkanaście lat i nie bardzo wie, co zrobić z życiem. Boi się przyszłości, jest melancholijna, bierna. Na pytanie, kim chce być, rzuca: „Prostytutką". Marzy o podniebnych lotach, fascynują ją samoloty, ale nie potrafi za swoimi pragnieniami pobiec. Rosła w zamożnym domu, w cieniu matki – tancerki, nigdy nie musiała o nic walczyć. Na swój sposób boi się dorosłości.

W czasie wakacji poznaje dziewczynę, która jest jej przeciwieństwem. Auste jest dziewczyną energiczną, odważną, oddającą się swoim artystycznym pasjom.

„Lato Sangaile" Alante Kavaite to film o dojrzewaniu i szukaniu swojego miejsca w świecie. Ale też historia przyjaźni, miłości, fascynacji sobą dwóch dziewczyn.

Kavaite, wyróżniona nagrodą za reżyserię na festiwalu Sundance, opowiada tę historię delikatnie, zmysłowo. „Lato Sangaile", pełne niedopowiedzeń, poezji, pięknych obrazów i symboli, bardziej przypomina sen na jawie niż realistyczny zapis z puentą. Ale czy dojrzewanie nie jest czymś w rodzaju snu na jawie? —bh

Rzeczpospolita: Opowiadając o trudnym dojrzewaniu, zrobiła pani film jasny i niosący nadzieję.

Alante Kavaite: Próbowałam odbić się od mrocznych historii o traumach dorastania, jakich w kinie jest wiele. Ja sama miałam trudną młodość, a przecież po 20 latach, patrząc na nią z dzisiejszej perspektywy, widzę ją jako piękne i konstruujące doświadczenie. To był krok, który musiałam zrobić, żeby dojrzeć. Dlatego chciałam opowiedzieć o czasie, w którym rządzą nami emocje. Gdy radość, ból – wszystko jest wyolbrzymione. Pokazać na ekranie twarze młodych ludzi. Bo w ich oczach jest coś, co potem ginie na zawsze. Świeżość, zachłanność na życie, niewinność.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Laureaci Oscarów, Andrzej Seweryn, reżyserka castingów do filmów Ridleya Scotta – znamy pełne składy jury konkursów Mastercard OFF CAMERA 2024!
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Film
Patrick Wilson odbierze nagrodę „Pod Prąd” i osobiście powita gości Mastercard OFF CAMERA
Film
Nominacje do Nagrody Female Voice 2024 Mastercard OFF CAMERA dla kobiet świata filmu!
Film
Script Fiesta 2024: Damian Kocur z nagrodą za najlepszy scenariusz
Film
Zmarła Mira Haviarova