Berlinale 2016: Lekarz ujawnia prawdę

W pierwszej części konkursu najciekawszy okazał się dokument o uchodźcach.

Publikacja: 14.02.2016 17:31

Foto: materiały prasowe

Barbara Hollender z Berlina

– Ta tragedia rozgrywa się na naszych oczach i wszyscy jesteśmy za nią odpowiedzialni – powiedział na konferencji prasowej w Berlinie dokumentalista Gianfranco Rosi.

Laureat weneckiego Złotego Lwa za „Rzymską aureolę" tym razem pokazał „Fire at Sea" („Pożar na morzu").

Lampedusa to niewielka wyspa na Morzu Śródziemnym. Ma 20 kilometrów kwadratowych powierzchni i niewiele ponad 6 tysięcy mieszkańców. Ale leży na szlaku, przez który nielegalni emigranci z Afryki docierają do Europy.

Doktor Bertolo

W 2014 roku Rosi pojechał tam, by nakręcić 10-minutowy film, który miał być pokazany na jednym z włoskich festiwali. Trafił do miejscowego lekarza dr. Pietra Bertolo, który od początku lat 90. bada każdego uchodźcę schodzącego z łodzi podpływających do wyspy. To on decyduje, czy uciekinier trafi do szpitala czy do obozu dla uchodźców. To także on zamyka czarne worki ze zwłokami tych, którzy nie przeżyli podróży. Mężczyzn, kobiet, dzieci. Setki takich worków. Po rozmowach z doktorem Bertolo Gianfranco Rosi zdecydował się zrobić o Lampedusie dwugodzinny film.

W jednej z pierwszych scen strażnik nabrzeża słyszy dramatyczną prośbę: „Błagam, pomóżcie! Błagam!". I nagle wszystko się urywa. Następnego dnia w radiu suchy komunikat: „Zginęło 250 osób, do tej pory ratownicy wyłowili 206 ciał".

Rosi zrobił film o dwóch światach. Przez codzienność małej, miejscowej społeczności prowadzi widza dwunastolatek, którego życie toczy się wśród chłopięcych zajęć i zabaw. Ale jest i ten drugi świat. Ludzie przyjeżdżający na Lampedusę nie jako turyści. Płacą 1500 euro za miejsce na górnym pokładzie łodzi, 1000 na środkowym pokładzie i 800 na najniższym, tam, gdzie umiera się z duchoty, gorąca, braku tlenu. Z każdego transportu najpierw wynoszone są zwłoki. „Z Nigerii uciekliśmy na Saharę – opowiada w filmie czarnoskóry chłopak. – Tam wielu umarło. Pojechaliśmy do Libii, dziesiątkował nas ISIS. Przeżyliśmy więzienia, głód. Potem ta droga. Z 90 osób przeżyło 30".

„Nie można przywyknąć do widoku martwych dzieci, kobiet rodzących na tonących łodziach. Do ładowania ciał do czarnych worków" – mówi w filmie doktor Bertolo.

Na konferencji prasowej w Berlinie powtarza to samo:

– Takich obrazów nie da się zapomnieć. One do mnie wracają jak nocne koszmary.

A pytany, jak na uchodźców reagują mieszkańcy wyspy, opowiedział historię czarnej emigrantki, która rodziła w szpitalu na Lampedusie, skrajnie wyczerpana. Udało się uratować i ją, i dziecko. A gdy ta historia się rozniosła, miejscowe kobiety zaczęły jej znosić prezenty: pieluchy, jedzenie, zabawki.

Lekarz z Lampedusy kiedyś nie chciał się wypowiadać publicznie, ale potem zaczął rozmawiać o losie uchodźców z dziennikarzami i ekipami telewizyjnymi przyjeżdżającymi na Lampedusę.

Wojenne niepokoje

Berlinale nigdy nie było obojętne na traumy świata. Dzisiaj na festiwalowym ekranie pojawiają się filmy ostrzeżenia. Niepokoje wojenne wracają w różnych wydaniach. „Letters from the War" Ivo Ferreiry zostały oparte na autentycznych listach, które pisał młody portugalski lekarz powołany do służby wojskowej i wysłany na początku lat 70. do Angoli.

Jest w nich tęsknota za ukochaną kobietą, która spodziewała się ich pierwszego dziecka, potem żal, że nie może być przy narodzinach córki, miłość, niepokój. Jest też narastające przerażenie, obrazy wojny, które odkładają się w głowie i dręczą każdego dnia bardziej. W czarno-białym filmie na obrazy wojny kolonijnej Ferreira nałożył głos kobiety, która czyta listy od męża.

Przetkał je również epizodami z wojny. Dramatycznymi. Krótkie wstawki mówią więcej, niż mówiłyby sceny rzezi. Żołnierz, który chce wrócić do domu. „Doktorze, jest tyle chorób na świecie, znajdź mi jedną. Muszę wracać". Osierocone dziecko afrykańskie, które lekarz przygarnia, a potem musi oddać dziadkowi. Palona wioska, odgłosy wybuchających min. I przyzwyczajenie, które coraz częściej pozbawia ludzi wrażliwości. Wojna staje się rutyną. Mocny film. Nie ma tu wielkich jatek, ale Ferreira pokazuje traumę pojedynczego, zupełnie zwyczajnego człowieka.

Życie w pustce

A czy żyjąc w pokoju, jesteśmy szczęśliwsi? Wśród pomyłek, które przydarzyły się w konkursie, obroniły się filmy pokazujące pustkę dzisiejszego życia.

W tunezyjskim „Hedi" Mohamed Ben Attia portretuje młodego mężczyznę żyjącego w sieci tradycji. O jego pracy i życiu decyduje matka. I „Hedi" staje się obrazem o prawie do bycia sobą, o wyzwalaniu się spod władzy rodzicielskiej, ale też o przełamywaniu tradycji.

Z kolei bohaterka francusko-niemieckiej „Przyszłości" Mii Hansen-Love, pięćdziesięcioletnia kobieta, której zawalił się cały świat, musi stawić czoła samotności. Co niesie nadzieję? Tylko potrzeba zbudowania życia od nowa i poczucie własnej wartości i godności. To chyba najlepsza rola Isabelle Huppert od lat.

Ciekawy jest też obraz Andre Techine „Mieć 17 lat". Historia relacji dwóch siedemnastolatków: syna lekarki i adoptowanego przez farmerów Algierczyka. Opowieść o inności, dojrzewaniu, rodzinie, odkrywaniu swojej seksualności – z francuską prowincją i misjami wojskowymi w tle.

Ale Berlin wciąż czeka na filmowe wydarzenia.

Barbara Hollender z Berlina

– Ta tragedia rozgrywa się na naszych oczach i wszyscy jesteśmy za nią odpowiedzialni – powiedział na konferencji prasowej w Berlinie dokumentalista Gianfranco Rosi.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
„Back To Black” wybiela mrok życia Amy Winehouse
Film
Rosja prześladuje jak za Stalina, a Moskwa płonie w „Mistrzu i Małgorzacie”
Film
17. Mastercard OFF CAMERA: Nominacje – Najlepsza Aktorka, Aktor i Mastercard Rising Star
Film
Zbrojmistrzyni w filmie "Rust" skazana na 18 miesięcy więzienia
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Film
„Perfect Days” i "Anselm" w kinach. Wim Wenders uczy nas spokoju