„Trzy billboardy za Ebbing, Missouri”. Uroki łamania schematów

Do gali wręczenia Oscarów został jeszcze niecały tydzień. Dla większości nominowanych filmów będzie ona szansą na zapisanie się w historii kina. Raz na jakiś czas zdarzają się jednak obrazy, które znajdują się w niej bez względu na dekret Akademii Filmowej.

Aktualizacja: 27.02.2018 08:36 Publikacja: 27.02.2018 08:29

Sam Rockwell jako oficer Jason Dixon. "Trzy billboardy za Ebbing, Missouri” od piątku na ekranach

Sam Rockwell jako oficer Jason Dixon. "Trzy billboardy za Ebbing, Missouri” od piątku na ekranach

Foto: IMPERIAL/CINEPIX

Takim właśnie filmem są „Trzy billboardy za Ebbing, Missouri” Martina McDonagha. Irlandczyk znany był dotychczas głównie jako dramatopisarz, a kręceniem filmów zajął się, jak powiedział w wywiadzie udzielonym Barbarze Hollender ze strachu, że inni reżyserzy będą psuli jego teksty.

Po obejrzeniu „Trzech billboardów…” można w pełni zrozumieć lęk McDonagha. Dynamika, zwroty akcji i konstrukcji postaci są scenariuszowym majstersztykiem. Co najważniejsze i najbardziej w tym filmie ujmujące, umiejętnie igra on z emocjami widza. Wzrusza wtedy, kiedy wydawałoby się, że powinien śmieszyć i na odwrót. Trudno jest go również zakwalifikować do któregoś z filmowych gatunków. Historia matki walczącej o prawdę o morderstwie dokonanym na jej córce jest czymś pomiędzy westernem, dramatem a czarną komedią.

 

McDonagh pokazuje amerykańską prowincję bez taryfy ulgowej, ale jednocześnie buduje poszczególne postaci z ogromną dozą czułości i zrozumienia. Żadnej z nich nie usprawiedliwia, ale każdą stara się zrozumieć. Świetnie napisanych ról „nie zepsuli” również aktorzy. Mildred Hayes w roli zdesperowanej matki, etatowy mistrz drugiego planu Woody Harrelson (polskim widzom znany przede wszystkim z ról w „To nie jest kraj dla starych ludzi” i pierwszym sezonie serialu HBO „Detektyw”) czy wracający na duży ekran po kilku latach skupiania się na grze w serialu „Gra o Tron” Peter Dinklage.

Jedynym „zarzutem” jaki można wysunąć wobec filmu McDonagha są dialogi. Każdy z nich jest bowiem tak inteligentny i zaskakujący, że w pewnym momencie można zacząć się obawiać, czy fabuła nie będzie wyczerpywać się w serii spektakularnych ripost. „Trzy billboardy za Ebbing, Missouri” bez wątpienia (i bez względu na niedzielny werdykt Akademii) wejdzie do kanonu światowego kina.

Takim właśnie filmem są „Trzy billboardy za Ebbing, Missouri” Martina McDonagha. Irlandczyk znany był dotychczas głównie jako dramatopisarz, a kręceniem filmów zajął się, jak powiedział w wywiadzie udzielonym Barbarze Hollender ze strachu, że inni reżyserzy będą psuli jego teksty.

Po obejrzeniu „Trzech billboardów…” można w pełni zrozumieć lęk McDonagha. Dynamika, zwroty akcji i konstrukcji postaci są scenariuszowym majstersztykiem. Co najważniejsze i najbardziej w tym filmie ujmujące, umiejętnie igra on z emocjami widza. Wzrusza wtedy, kiedy wydawałoby się, że powinien śmieszyć i na odwrót. Trudno jest go również zakwalifikować do któregoś z filmowych gatunków. Historia matki walczącej o prawdę o morderstwie dokonanym na jej córce jest czymś pomiędzy westernem, dramatem a czarną komedią.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Rusza 17. edycja Międzynarodowego Festiwalu Kina Niezależnego Mastercard OFF CAMERA
Film
Marcin Dorociński z kolejną rolą w Hollywood. W jakiej produkcji pojawi się aktor?
Film
Rekomendacje filmowe na weekend: Sport i namiętności
Film
Festiwal Mastercard OFF CAMERA. Patrick Wilson z nagrodą „Pod prąd”
Film
Nie żyje reżyser Laurent Cantet. Miał 63 lata