Najpierw były tury, mające do dwóch metrów w kłębie. Nieszczęśnik skończył jako krowa, gdy człowiek pewnego razu skosztował jego mleka. Kiedy homo sapiens odkrył, że zwierzęta mogą być mu użyteczne – postanowił rządzić ich rozrodem, a to oznacza ich kontrolę.
Najważniejsza jest wartość użytkowa krowy – ma dawać mleko, albo mięso. Biografie tych zwierząt – nawet czempionów – dają wiele do myślenia. Jocko – Besne - ojciec 400 tysięcy nadzwyczaj mlecznych córek - nie widział w życiu ani jednej krowy. Pobierana od niego trzy razy w tygodniu sperma, trafiła do 60 krajów. Produkował nasienie do 16. roku życia. Rok później zmarł. Podobno - z godnością. Został po nim szkielet, który badają naukowcy.
Krowa przemysłowa żyje z dala od natury niczym zaprogramowany robot. W hodowli bydła mlecznego ważne są tylko samice, podzielone na dwie kategorie: krowy cielne i dawczynie zarodków. U najlepszych jałówek stymuluje się owulację, żeby pozyskać jak najwięcej zarodków, które potem umieszcza się w krowach gorszej jakości. Aby jak najwięcej korzyści odnieść z posiadania krów mlecznych pobudza się je do laktacji zastrzykami hormonalnymi. Są dojone 3 razy dziennie na obrotowej platformie. Średnio żyją pięć lat, do rzeźni trafiają, gdy koszty ich utrzymania przewyższają zyski, co oznacza w praktyce minimum 20 litrów mleka dziennie.
Wymyślone przez człowieka krowy mięsne - wyglądają strasznie, za to od jednej można pozyskać 600 kilogramów mięsa. Roczne spożycie wołowiny na świecie sięga 70 mln ton, co oznacza ubój 300 milionów zwierząt. Ludzi odcina się od informacji, w jaki sposób żywność została wytworzona – wizyta w ubojni zrelacjonowana w dokumencie – pozbawia dobrego samopoczucia.
Nieustanne ulepszanie krów spowodowało, że traktowane są całkowicie przedmiotowo. Pozbawione zostały nie tylko łąki, powietrza, ale i zwierzęcych relacji – wszystko dla podniesienia wydajności. A jednak naukowcy twierdzą, że mimo osiągnięć genetyki największy wpływ na prawidłowy rozwój krów ma otoczenie.