Rodzice zaszczepili w nim zamiłowanie do piękna, o którym Visconti nigdy nie zapominał. Widzowie zobaczą salę balową w mediolańskim pełnym przepychu i dzieł sztuki Pałacu Viscontich – w którym w 1909 roku odbył się wielki bal z okazji 50-lecia wyzwolenia Mediolanu spod austriackiego panowania. Luchino miał wtedy trzy lata, ale zapamiętał tamten bal m.in. dzięki fotografiom. Odtworzył go potem w filmie „Lampart”. Rodzina była dla niego bardzo ważna, a łączące ją relacje stanowiły niestanne inspiracje dla twórczości.
Urodził się w Mediolanie jako czwarty z siedmiorga dzieci w jednej z najbardziej zamożnych i wpływowych arystokratycznych włoskich rodzin. Wychował się w bajkowym przepychu, a w młodości największymi jego pasjami były konie i wyścigi. Mając 30 lat, w 1936 roku, wyjechał do Paryża. Tam dzięki Coco Chanel poznał Jeana Renoira, reżysera, który sprawił, że Luchino zaczął wiązać swą przyszłość z filmem. Od 1939 roku Visconti mieszkał w Rzymie i w swojej luksusowej rezydencji przy via Salaria wiódł renesansowe życie w otoczeniu przyjaciół i bliskich. Obserwował faszystów z daleka, mimo, że niektórzy jego krewni im sprzyjali. W jednym z najważniejszych swoich filmów „Zmierzchu bogów” – wrócił do tego tematu. Działał w ruchu oporu – sympatyzując z komunistami - jego willa była miejscem spotkań spiskowców, a w najgorętszym okresie Visconti był nawet aresztowany.
Zadebiutował jako reżyser w 1942 roku filmem „Opętanie” ekranizując powieść kryminalną Jamesa Caina „Listonosz dzwoni zawsze dwa razy”. „Z przyjaciółmi myśleliśmy o tym — mówił po latach — by przenieść ją na włoski grunt, zrobić z niej opowieść z życia środowiska społecznego, którym włoskie kino dotąd się nie zajmowało: lumpenproletariatu Niziny Padańskiej. Mieliśmy świadomość, że chodzi o całkowicie nowy w naszym kraju rodzaj filmu”. Sławę zyskał dopiero 18 lat później kręcąc film „Rocco i jego bracia”, w którym główne role zagrali Alain Delon i Claudia Cardinale.
Skromny, a zarazem dumny i wyniosły. Kapryśny, zazdrosny o współpracowników. Wymagał całkowitego podporządkowania aktorów, szybko się niecierpliwił i wtedy nie był łagodny. Jak opowiadał Mastroianni – Visconti potrafił aktorów znieważać. I był pracoholikiem – nie tylko kręcił filmy, ale i reżyserował w teatrze – z upodobaniem klasykę literatury i spektakle operowe – tak chciał pracować z Marią Callas w La Scali. Marzył o zekranizowaniu „W poszukiwaniu straconego czasu”, ale zrezygnował na rzecz „Ludwika”. W 1963 roku odebrał Złotą Palmę za „Lamparta”.
Odchodził przy dźwiękach ukochanej II symfonii Brahmsa – tak jak chciał…