„Dalida”, reżyseria: Lisa Azuelos
Dystrybucja: Best Film
Naprawdę nazywała się Iolanda Cristina Gigliotti. Urodziła się w 1933 roku w Kairze. Miała 22 lata, gdy jako Miss Egiptu wyjechała do Paryża. Tam zaczęła występować w kabaretach i na koncertach, przybierając pseudonim Dalida. W 1957 roku wystąpiła w paryskiej Olimpii przed recitalami Charlesa Aznavoura i Gilberta Becaud. I dalej już poszło. Dziesiątki występów, nagrań, płyt. Nagrała ponad 500 piosenek, jej płyty rozeszły się na całym świecie w 170 milionach. Ale ona sama była kobietą nieszczęśliwą, jakby naznaczoną przez śmierć. Jej pierwszy mąż, kilka lat po rozwodzie, popełnił samobójstwo. Podobnie jak jej kochanek, włoski śpiewak Luigi Tenco. W nocy z 2 na 3 maja Dalida wzięła 120 pastylek nasennych i popiła je whisky. Zostawiła kartkę: „Życie stało się nie do zniesienia. Wybaczcie mi”.
Lisa Azuelos w filmie „Dalida. Spragniona miłości” naszkicowała portret świetnej artystki i nieszczęśliwej kobiety. A przewodnikiem po filmie i życiu Dalidy stały się jej piosenki. Jest ich ponad pięćdziesiąt. Choć reżyserka broni się jak może przed pośpiechem i ogromem materiału, nie ulega wątpliwości, że Dalida zasługuje na serial.
„Gwiazdy”, reżyseria Jan Kidawa-Błoński