"Barry Seal" to historia pilota, amerykańskiego przemytnika i dilera narkotyków oraz informatora CIA. Z zapowiedzi filmu widzowie dowiadują się, że nic nie będzie takie, jak się wydaje. Na planie filmu niestety także nie wszystko potoczyło się zgodnie z planem. 11 września 2015 doszło do katastrofy samolotu. Życie straciło dwóch pilotów, a jeden z producentów stracił władzę w nogach.

Rodziny Alana Purwina i Carlosa Berliego, śmiertelnych ofiar wypadku, oskarżyły Toma Cruise'a i Douga Limana o współwinę za ten wypadek. Z skardze mowa jest o "filmie wysokiego ryzyka" oraz o tym, że Cruise i Liman nieustannie dorzucali kolejne sekwencje lotu, a co za tym idzie - dokładali codziennie godzin pracy pilotom. "Ostatnie 48 godzin kręcenia filmu, to było największe szaleństwo, jakie widziałem" - skomentował jeden z producentów wykonawczych filmu.

Rodziny ofiar oceniły ostatni lot jako "misję w nieznanym terenie, przy nieznanej pogodzie, a pas do lądowania był maleńką ścieżką w dżungli". Skarżący wskazali przy tym, że Tom Cruise mógł sam pilotować samolot, ponieważ "jest wykwalifikowanym pilotem, przyzwyczajonym do trudnych misji kaskaderskich i tego typu zadań".

Pilot Alan Purwin zamieścił 25 sierpnia na swoim koncie na Instagramie zdjęcie z Tomem Cruisem, a chwilę potem także zapierającą dech w piersiach sekwencję filmu, którą oceniono jako bardzo ryzykowną.