W ubiegłym roku Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Paryżu pokazało obszerną wystawę retrospektywną tego twórcy, choć zdawało się, że nie ma dla niego powrotu na salony. Ale świat sztuki nie opiera się na racjonalnych mechanizmach.
– Przez 20 lat nie pisałem o Buffecie - przyznaje Otto Hahn, krytyk w filmie dokumentalnym „Bernard Buffet – geniusz czy blagier?”. – Uległem wpływom środowiska. Nie można jednocześnie kochać sztuki abstrakcyjnej i figuratywnej. Zbyt silna jest presja środowiska.
– Długo uważałem, że jest uosobieniem kiczu – kaja się Fabrice Hergott, dyrektor Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Paryżu. – Przekonało mnie dopiero spotkanie z Mauricem Garnierem, marszandem artysty.
Choć Buffet przez wiele lat był na indeksie krytyków, to jego obrazy osiągały bardzo wysokie ceny. Był jednym z pierwszych francuskich artystów, którego twórczość zdobiła kubki i inne gadżety. Latwo rozpoznawalny, uczynił ze swojego stylu markę. Do tego milioner i celebryta, człowiek spod znaku popkultury. Ale to też był tylko etap – jak pokazuje francuski dokument.
W 1948 roku miał 20 lat i był typowym przedstawicielem pokolenia młodych egzystencjalistów. Wiódł życie samotne i surowe. Zdobył nawet prestiżową nagrodę krytyki za bulwersujące wówczas dzieło – przedstawiało dwóch nagich mężczyzn w pokoju, bo charakter ich homoseksualnej relacji nie budził wątpliwości. Ale jak wyjaśnia dziś historyczka sztuki, to była tylko forma. – Pokazywał nagich ludzi odartych z humanistycznych odniesień – uważa.