Steve Gleason, wielka gwiazda amerykańskiej ligi NFL, mając 34 lat, dowiedział się, że jest chory na stwardnienie zanikowe boczne (SLA) - postępującą i śmiertelną chorobę neurologiczną. Krótko po dramatycznej diagnozie okazało się, że jego żona Michel… spodziewa się dziecka.
W Gleasonie, po dniach załamania, doszło do wielkiej przemiany. Zdeterminowany, by przeżyć swoje ostatnie lata życia jak najpełniej i najwspanialej - wyruszył w podróż na Alaskę, stworzył fundację, która pomaga innym chorym, naprawił też swoje złe relacje z ojcem, przede wszystkim zaś nagrywał wideo-dziennik dla swojego nienarodzonego syna. Ze swoimi problemami, w swojej walce nie był sam. Po roku jego przyjaciele – Ty Minton-Small i filmowiec Davidem Lee - zostali opiekunami chorego i zaczęli dokumentować jego życie.
Tak powstał wyjściowy materiał, na który złożyło się aż 1500 godzin zapisu filmowego. Postanowił zmierzyć się z nim reżyser Clay Tweel. Zadanie nie było łatwe, ponieważ postanowił pomieścić wszystkie historie w dwugodzinnym dokumencie.
Świadectwo walki
Steve Gleason nie spodziewał się, że to, co na początku miało być tylko dokumentowaniem własnego życia dla nienarodzonego syna, przeobrazi się w pełnometrażowy film, który zostanie pokazany na Festiwalu Sundance.
„Gleason” jest czymś więcej niż zapisem heroicznej walki sportowca o zdrowie i miejsce w pamięci nienarodzonego syna: stanowi wzór dla innych chorych i ich bliskich, zaś wszystkim tym, którzy nie wiedzieli, czym jest stwardnienie zanikowe boczne pozwala poznać pełne spektrum choroby. W filmie obserwujemy chwile rozpaczy i złości, ale i triumfu. To portret nadziei, ojcostwa i miłości do życia.
- Mam nadzieję, że chorzy na SLA, chcący pokazać, jak wygląda ich życie będę mogli to zrobić dzięki temu filmowi – powiedziała Michael Varisco, żona Gleasona.