Ten zmarły przedwcześnie w 2015 roku (miał 64 lata) poeta, reżyser i opozycjonista w czasach PRL-u związał swoje życie z Łodzią.
Mieszkał na ulicy Wschodniej, czyli w łódzkim trójkącie bermudzkim. Potrafił jednak bez kłopotu dogadywać się z miejscowymi menelami, nawet czytał im wiersze, a oni szanowali go i traktowali jak swojego. Przyjaźnił się z Marią Kornatowską, znaną filmoznawczynią, podobnie jak on – chętną do spożywania golonki w jednym z tamtejszych podejrzanych lokali.
- Mityczna postać – określa go Andrzej Seweryn. - Nazywaliśmy go Jezuskiem z racji długich włosów – pamięta sąsiad.
Mówiono też o nim jako o łódzkim hippisie, dostrzegano w nim archetyp poety. Absolwent KUL-u, dyrektor Teatru Nowego w Łodzi w latach 1997-1999 i 2010-2015, był postacią nietuzinkową, skupiającą wokół siebie ludzi z różnych środowisk.
Film opowiada o Jaskule przede wszystkim z perspektywy jego żony - Sławy Lisieckiej, tłumaczki literatury niemieckojęzycznej. Pamięta, że była to wzajemna miłość od pierwszego wejrzenia. Salon Jaskułów, czyli podziemny dom kultury – tętnił życiem – mieli nawet teatr. Do ich domu przyjeżdżali wszyscy z Polski – od Jacka Kuronia i Adama Michnika poprzez Julię Hartwig i Artura Międzyrzeckiego. Wizyty Grzegorza Ciechowskiego zapamiętali sąsiedzi, a zwłaszcza sąsiadki, które darzyły go wielkim podziwem