Ponadprzeciętnie inteligentny, niezwykle oczytany i nie spoczywający na laurach. Do tego bardzo emocjonalny, bo jeśli coś go poruszyło – nie wstydził się łez – pamiętają aktorzy i przyjaciele.
Nie śmiał się tak po prostu, jeśli śmiał się – to szaleńczo – łzy płynęły mu po policzkach i wycierał je białą chustką – opowiadają.
Widzowie dokumentu zobaczą scenę, w której Nichols opowiadając o Meryl Streep, wypada z tonu gawędziarza i wzrusza się tak bardzo, że nie może kontynuować opowieści…
Mike Nichols (1931–2014) urodzony w Berlinie, miał osiem lat, gdy z bratem wyemigrował do Nowego Jorku. Znał wtedy po angielsku dwa zdania: „nie mówię po angielsku” i „proszę mnie nie całować”. Choć języka uczył się szybko, koledzy ze szkoły dawali mu do zrozumienia, że się od nich różni.
Pracował w ubezpieczeniach, hurtowni, ale nie o tym marzył. W końcu złożył papiery na Uniwersytet w Chicago, bo tam nie wymagano zdania wstępnych egzaminów. W kolejce do studenckiej rejestracji poznał Susan Sontag, z którą się zaprzyjaźnił. Obecność na zajęciach nie była obowiązkowa i Nichols z tego przywileju często korzystał. Był typem inteligentnego lenia. Silne teatralne przeżycia skierowały go do studia Lee Strasberga. Tam się odnalazł.