Gdy po nowelizacji ustawy o ochronie przyrody w Polsce trwa wyrąb drzew, gdy w Internecie straszą zdjęcia czterech hektarów wyciętego lasu w Łebie, ten film nabiera wymowy politycznej.
„Ja, Daniel Blake”, reż. Ken Loach
Wyd. M2Films
Absolutnie wyjątkowe kino. Pełne społecznej wrażliwości i zwyczajnej, ludzkiej solidarności. Film o ludziach wypchniętych na margines życia, nie dających sobie rady z codziennością. I to nie gdzieś w Trzecim Świecie, Bohaterowie Kena Loacha żyją w Wielkiej Brytanii, W piątym co do zamożności kraju świata.
„Ja, Daniel Blake” to historia samotnego, owdowiałego mężczyzny, który po ciężkim zawale nie może podjąć pracy. Bezduszna brytyjska biurokracja sprawia, że zostaje bez środków do życia, bez możliwości przejścia na rentę czy pobierania zapomogi. Blake ma cechy, które w dzisiejszych społeczeństwach, nastawionych na sukces, nie mają wielkiej wartości. Jest uczciwy, empatyczny, solidarny. Sam na krawędzi, a jednak pomaga młodej kobiecie z dwójką małych dzieci, która też została zepchnięta na margines.