Vega: To będzie nowa ikona kina policyjnego

O filmie „Pitbull. Nowe porządki” z reżyserem Patrykiem Vegą rozmawia Jeremi Jędrzejkowski.

Aktualizacja: 06.02.2016 09:02 Publikacja: 06.02.2016 09:00

Foto: materiały prasowe

Jeremi Jędrzejkowski: Dlaczego po „Pitbullu” (2005) była taka długa przerwa? Od premiery filmu upłynęło prawie 11 lat...

Patryk Vega: Potrzeba było dziesięciu lat, by policja i przestępczość w Polsce zmieniły się na tyle, żebym miał coś nowego do opowiedzenia w „Pitbullu”. Impulsem była książka „Złe psy. W imię zasad”, którą popełniłem po śmierci Sławka Opali, protoplasty Despera (podkomisarz Sławomir Desperski, Despero, zagrał go Marcin Dorociński – red.) z „Pitbulla”, ale też dokument „Ciemna strona miasta” (2014), w trakcie którego zorientowałem się, że policja, którą znam sprzed 10 laty tak naprawdę nie przypomina tej dzisiejszej.

Jakie widzisz różnice?

Dawniej nie było policjantów, którzy nosili irokeza i byli wytatuowani, bo przebywali dwa lata pod przykryciem w grupie handlującej narkotykami. Również przestępcy się zmienili. Zdjęli dresy, a założyli garnitury, z tego względu, że łatwiej jest wyłudzać pieniądze na przestępstwach gospodarczych niż chociażby robiąc napad na bank.

W filmie są praktycznie same nowe wątki, nowy główny bohater...

Byłem przeświadczony, że robienie bezpośredniej kontynuacji trzeciej serii „Pitbulla” byłoby błędem i skończyłoby się fiaskiem. Zdecydowałem się na to, by obsadzić nieznanego aktora w roli policjanta Majamiego, z tego względu, że tak jak w przypadku Despera miałem ambicje, by stworzyć nową ikonę kina policyjnego. Zależało mi na tym, by obsadzić aktora, który z niczym się nie będzie kojarzył. Stąd debiutujący na dużym ekranie Piotr Stramowski.

Skąd go wziąłeś?

Piotr Stramowski pojawił się u mnie na castingu do „Służb specjalnych” (2014). No i to jest tak, że oglądasz tysiące osób i w pewnym momencie, raz na x osób, zapala ci się lampka. Ja się nim zachwyciłem na etapie „Służb”, natomiast nie miałem wtedy już dla niego dużej roli, a nie chciałem go „palić” na tzw. epizod. I gdy napisałem „Pitbulla”, wiedziałem, że chcę to zrobić z tym gościem.

Wyrazista jest nie tylko postać policjanta.

W nowym „Pitbullu” poszliśmy dalej, jeśli chodzi o realizm: oprócz policji postanowiliśmy zdokumentować także przestępczość, która zazwyczaj była pokazywana przez optykę policjanta. Tutaj ten świat przestępczy jest równoważny z policją. Dzięki temu można zobaczyć, jakim językiem się posługują ci ludzie, jakie mają motywacje. W wyniku dokumentacji, która wiele lat temu była dla mnie zwyczajnie niemożliwa do przeprowadzenia, udało się wybudować pełnokrwiste postaci także w tym przestępczym świecie.

Jak wyglądała praca nad postaciami?

Aktorom przy budowaniu ról niejednokrotnie pomagało to, że mogli rozmawiać z protoplastami swoich postaci występującymi w realnym świecie. Na przykład Maja Ostaszewska - grająca byłą dziewczynę gangstera, która zakochuje się w policjancie - dzięki godzinom rozmów z jej odpowiedniczką w realnym świecie przejęła sposób mówienia tej dziewczyny, jej sposób poruszania, zrozumiała jej emocje, potrzeby i myśli. Dzięki temu, patrząc na Maję, ma się wrażenie, że widzimy zupełnie inną osobę.
Również Piotr Stramowski, po raz pierwszy w historii kina polskiego, miał możliwość naprawdę profesjonalnego przygotowania się do tej roli. Dostał status osoby przybranej (osoba postronna, która może uczestniczyć w działaniach policji, np. w przeszukaniach - red.), dzięki czemu mógł brać udział w autentycznych działaniach policjantów.


Do tej pory to wyglądało tak, że aktor jechał na strzelnicę, oddawał dziesięć strzałów i to było jego przygotowanie do roli policjanta. Wiedziałem, że jeśli ktoś nie przeżył szturmu na dom przestępcy, nie brał udziału w przesłuchaniu to tak naprawdę nigdy nie zrozumie na czym polega ta robota. Bo można mu długo i namiętnie tłumaczyć, ale on po prostu nie będzie w stanie tego poczuć. I przebywanie z policjantami, rozmawianie z nimi, poznawanie psychiki tych facetów, a nie tylko oglądanie z boku ich pracy, spowodowało, że policjanci, którzy oglądają ten film patrząc na Stramowskiego wierzą w tego faceta i mówią, że to jest dla nich policjant z krwi i kości.

Zdarzają w życiu takie związki, jak w filmie - policjanta z byłą dziewczyną gangstera?

Generalnie w tym filmie nie ma nie tylko żadnej wymyślonej sceny, ale nawet żadnego wymyślonego dialogu. Oczywiście życie jest amorficzne, w związku z tym rzadko udaje się je przenosić jeden do jednego na ekran. W przypadku pierwszego „Pitbulla” pięciu policyjnych bohaterów zostało skompilowanych z kilkunastu prawdziwych postaci. Podobnie tu również musiałem dokonać „kompresji” świata, bo to nie jest dokument tylko film fabularny, który rządzi się swoimi prawami. Musi mieć punkty zwrotne, ekspozycję postaci, przemiany bohaterów. Natomiast na poziomie scen to wszystko jest jak najbardziej realistyczne.

W nowym „Pitbullu” jest dużo scen dynamicznych, wybuchy, także duże sceny grupowe. Która była szczególnie trudna?

Najtrudniejsze zawsze wydają się sceny zbiorowe. Z tego względu, że zupełnie inaczej zarządza się tłumem 400 osób i w inny sposób buduje się inscenizację.
Ale „Pitbull” to przede wszystkim kino o ludziach, blisko emocji, blisko człowieka. I dla mnie właśnie sceny emocjonalne były największym wyzwaniem. Bo tak naprawdę sceny z rozmachem można zaplanować i są dużo prostsze, dużo bardziej przewidywalne, niż scena głęboko emocjonalna. Bo ona jest zależna od człowieka, który może w tym momencie wejść w szczytową formę, albo nie. Więc jeśli coś szczególnie intensywnie zapamiętałem, to właśnie sceny dotyczące emocji.

Również cieszę się z tego, że odkąd sam mam dziecko, mam dużo lepsze relacje z dziecięcymi aktorami, którzy w przeszłości mnie nużyli. I w tym przypadku mam poczucie, że ci mali aktorzy bardzo wiarygodnie zagrali za sprawą tego, że mam z nimi lepszy kontakt.

Rozmawiał Jeremi Jędrzejkowski

Jeremi Jędrzejkowski: Dlaczego po „Pitbullu” (2005) była taka długa przerwa? Od premiery filmu upłynęło prawie 11 lat...

Patryk Vega: Potrzeba było dziesięciu lat, by policja i przestępczość w Polsce zmieniły się na tyle, żebym miał coś nowego do opowiedzenia w „Pitbullu”. Impulsem była książka „Złe psy. W imię zasad”, którą popełniłem po śmierci Sławka Opali, protoplasty Despera (podkomisarz Sławomir Desperski, Despero, zagrał go Marcin Dorociński – red.) z „Pitbulla”, ale też dokument „Ciemna strona miasta” (2014), w trakcie którego zorientowałem się, że policja, którą znam sprzed 10 laty tak naprawdę nie przypomina tej dzisiejszej.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Drag queen i nie tylko. Dokument o Andrzeju Sewerynie
Film
Laureaci Oscarów, Andrzej Seweryn, reżyserka castingów do filmów Ridleya Scotta – znamy pełne składy jury konkursów Mastercard OFF CAMERA 2024!
Film
Patrick Wilson odbierze nagrodę „Pod Prąd” i osobiście powita gości Mastercard OFF CAMERA
Film
Nominacje do Nagrody Female Voice 2024 Mastercard OFF CAMERA dla kobiet świata filmu!
Film
Script Fiesta 2024: Damian Kocur z nagrodą za najlepszy scenariusz