Powszechny dostęp do internetu, i to nie do tego najpopularniejszego – od 2 do 10 megabitów na sekundę (Mb/s) – ale do tego odpowiadającego wyzwaniom współczesności, to podstawowy warunek efektywnego funkcjonowania e-państwa. Tymczasem Polska jest praktycznie w połowie drogi w budowie infrastruktury dostępu do internetu o standardzie określonym kilka lat temu przez Unię Europejską.
Zgodnie z tym standardem do 2020 r. wszyscy obywatele kraju powinni korzystać z sieci nowej generacji (ang. next generation access, NGA), czyli z dostępu o prędkości minimum 30 Mb/s, a połowa – z łączy przynajmniej 100 Mb/s.
Są białe plamy
W Polsce na koniec 2015 r., według Urzędu Komunikacji Elektronicznej („Raport pokrycia Polski infrastrukturą telekomunikacyjną w 2015 r."), w zasięgu sieci NGA było 39 proc. budynków w miejscowościach powyżej 5 tys. mieszkańców. Oznaczało to wzrost o 9 pkt proc. (z 30 do 39 proc.) w porównaniu z poprzednim rokiem.
Urząd Komunikacji Elektronicznej (UKE) nie podał jednak dokładnie, ile gospodarstw domowych miało, a ile nie miało dostępu do takiej infrastruktury. Na podstawie informacji uzyskanej od operatorów wyliczył („Raport o stanie rynku telekomunikacyjnego w 2015 r."; opublikowany w czerwcu 2016 r.), że z łączy o prędkości 30 Mb/s lub większej w 2015 r. korzystało 37 proc. abonentów dostępu do internetu.