Rz: W 2016 r. urodziło się o 16,1 tys. dzieci więcej niż w 2015 r. To efekt programu Rodzina 500+?
Bartosz Marczuk: Częściowo zapewne tak. Największy wzrost liczby urodzeń odnotowano w listopadzie i grudniu. Oznacza to, że więcej polskich rodzin decyzję o posiadaniu dziecka podjęło na początku roku, gdy już było pewne, że program 500+ wejdzie w życie i że pomoc państwa w wychowaniu dzieci jest zagwarantowana. Nie chcę powiedzieć, że ktoś pomyślał: teraz będę dostawał pieniądze, to zdecyduję się na dziecko. Jednak program 500+ mógł ułatwić decyzję o posiadaniu potomstwa. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że do wzrostu liczby urodzeń przyczyniła się także poprawiająca się sytuacja na rynku pracy, bo spadało bezrobocie, płace realnie rosły. Takie czynniki również mają wpływ na dzietność, zwłaszcza w Polsce, bo w naszym kraju widać korelację między poziomem bezrobocia a liczbą urodzeń. Gdy bezrobocie spada, rośnie skłonność do posiadania dzieci, gdy bezrobocie rośnie – ta skłonność maleje.
W ogóle w Polsce niska dzietność wynika głównie z przyczyn ekonomicznych...?
To jest nasze szczęście w nieszczęściu. W badaniach Polki deklarują, że chciałyby mieć dwójkę dzieci lub więcej, ale ponad połowa rodzin ma tylko jedną pociechę. Ta przepaść między marzeniami a rzeczywistością należy do największych na świecie. Jeśli zapytamy, dlaczego tak jest, to pięć najczęściej wskazywanych odpowiedzi dotyczy szeroko rozumianych czynników ekonomicznych. Generalnie chodzi o lęk, czy rodzina jest w stanie poradzić sobie ze sprawami materialnymi oraz wynikającymi z łączenia pracy i obowiązków macierzyńskich. Mówiłem o szczęściu w nieszczęściu, bo u nas nie zmiany kulturowe czy mentalne, tak jak np. w Niemczech, powodują, że ludzie nie chcą mieć dzieci. A skoro problem w Polsce tkwi w kwestiach ekonomicznych, to mamy szansę go rozwiązać.